
Czy kongresy gospodarcze muszą być nudne?
„Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem” – mówił inżynier Mamoń w filmie „Rejs”. Ta maksyma przyświeca organizatorom wielu kongresów i konferencji gospodarczych w Polsce. Jest ich dużo – za dużo – a do specyfiki tychże wydarzeń należy, że uczestnicy każdego roku spotykają się z grubsza w tym samym gronie. By posłuchać tego, co już wiele razy słyszeli.
Płacenie za banały
Jakub Jasiczak z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu napisał o tym niedawno wprost na LinkedIn: „coraz więcej menedżerów mówi mi wprost, że mają dość imprez, na których płaci się kilkanaście tysięcy złotych, by słuchać dobrze opakowanych banałów z mównicy, że chcą prawdziwej rozmowy, nowej energii i realnej wymiany myśli, a nie kolejnej rundy korporacyjnych autoprezentacji”. W punkt!
Dodałbym pytanie: jak to jest, że w Polsce kongresy branżowe są wydarzeniami, które naprawdę tworzą platformę wymiany poglądów i kontaktów, które dostarczają wiedzy przydatnej w biznesie oraz działalności eksperckiej, a coraz liczniejsze wydarzenia, nazwijmy to, ogólnogospodarcze w sferze wymiany myśli nie wnoszą niemal nic wartościowego? Nawet tematy debat układane są wedle jednej sztampy: „(dowolny temat) – szanse i wyzwania” lub „(dowolny temat) a konkurencyjność polskiej gospodarki”. Mamy też tematy-rzeki, same w sobie mogące stanowić oś dla dwudniowego wydarzenia, a sprowadzone do godzinnej dyskusji. Nic dziwnego, że w takich ramach tematycznych mogą paść tylko ogólniki, by nie rzec – banały.
Inną kwestią jest bardzo szkodliwy, a dokonany w ostatniej dekadzie silny związek wielu kongresowych wydarzeń z polityką. Część z nich okazało się meteorytami, które zabłysły i zgasły, gdy skończyły się dotacje od państwowych spółek. Inne nie kryją swoich związków z określonym środowiskiem politycznym. Jeszcze inne są bojkotowane przez część obozu rządzącego z powodu zbyt daleko idącego, zdaniem tejże części, z poprzednią władzą. Chciałoby się zapytać: dla kogo są te wszystkie kongresy? Dla polityków czy dla przedsiębiorców? I po co w ogóle są?
Więcej trzeciego sektora!
To, co tego rodzaju wydarzenia mogłoby ożywić, to jeszcze szerszy udział w nich przedstawicieli uczelni, instytutów branżowych i w ogóle trzeciego sektora. Ludzi, którzy już na etapie konstruowania programu mogą zasugerować zmiany, które wprowadzą więcej życia i więcej dyskusji o tym, co naprawdę ważne. Pieniądze partnerów to kluczowa rzecz dla każdego kongresu. Ale skąd przekonanie, że partner woli rytualne przerzucanie się ogólnikami na temat „szans i zagrożeń” niż interesującą, opartą na danych i liczbach dyskusję?
Tymczasem w sferze oficjalnych deklaracji organizatorów trzeci sektor jest mile widziany, a w praktyce często tylko łaskawie tolerowany lub wręcz odrzucany. Bywa, że w odpowiedzi na chęć wzbogacenia danej imprezy swoją wiedzą i doświadczeniem ekspert dostaje propozycję… płatnego udziału. Cóż, w Polsce nie tylko politycy wiedzą zawsze i wszystko najlepiej, ale i w większości organizatorzy kongresów gospodarczych.
Trzeba wyjść z archaicznej formuły
Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego w ramach cyklicznych Klubów „Teraz Polska” organizuje bezpłatne debaty poświęcone kwestiom związanym z gospodarką, nauką, kulturą, sportem – z obszarami, w których budujemy siłę i prestiż Marki Polska na świecie. I staramy się, by dobór gości odbywał się nie według medialnej rozpoznawalności, majątku firmy czy tytułów na wizytówkach, ale w oparciu o ich wiedzę, doświadczenie, innowacyjne pomysły. Właśnie po to, aby uniknąć konwencjonalnej, banalnej dyskusji, w której nie padnie nic, czego by audytorium nie słuchało już po wiele razy. Nie każdy bowiem ma gust inżyniera Mamonia.
Warto, by organizatorzy wielkich kongresowych imprez spojrzeli ze swoich wyżyn na tych mniejszych: na imprezy branżowe, na wydarzenia skromne, ale ciekawe, organizowane przez NGO’s. A przede wszystkim, by nie bali się słuchać niezależnych ekspertów i korzystać z ich wsparcia. Szczególnie, że kosztować może ono niewiele albo zgoła nic. Pozwoli zaś na to, by nasze fora i kongresy zerwały z formułą, która może była dobra dwadzieścia lat temu, ale w Europie jest już archaiczna. I może wtedy przestaną narzekać na kiepski stan finansów albo na to, że ich prosperity zależy od tego, kto trzyma ster rządów?
Źródło Salon24.pl, blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego









