Nowe otwarcie? Też dla gospodarki!
Krzysztof Przybył
Przywykliśmy do srogich tonów ze strony europejskich partnerów, więc z radością odnotowuję miłą niespodziankę, jaką stanowiła wizyta prezydenta Francji Emmanuela Macrona w Polsce. Obie strony wyraziły nadzieję na reset w międzypaństwowych relacjach – ta nadzieja, przynajmniej po stronie polskich polityków, jest szczera. Brexit stwarza bowiem nowe pole gry na unijnym boisku, a nasz kraj przeskakuje o jedną pozycję w górę w gronie największych krajów UE. Polityka polityką, ale co to może oznaczać dla gospodarki?
Francja należy do największych partnerów gospodarczych Polski. Niestety, tak jak w dotychczasowych stosunkach politycznych, tak i w relacjach gospodarczych nie brak zgrzytów. Wiedzą o tym dobrze polskie firmy transportowe, które konkurują skutecznie jakością i ceną. Lobby francuskich przewoźników nie ustaje w próbach zablokowania tamtejszego rynku. Trzeba przyznać, że działa bardzo skutecznie. Trudno winić kogoś za próbę obrony rodzimych firm, ale zdaje się, iż nie na tym polega zasada funkcjonowania wspólnego rynku, którego Francja (tak jak i Polska) jest gorącym orędownikiem. Ten temat musi zresztą stanąć na agendzie polityków.
Jeżeli deklaracje o nowym otwarciu, powtórzone wiele razy przez przywódców naszych krajów, brać za dobrą monetę, to nowe otwarcie musi dotyczyć także relacji przemysłowych. Przede wszystkim przemysłu ciężkiego. Francja należy do światowych liderów w dziedzinie przemysłu lotniczego i kosmicznego. A obie te branże ściśle łączą się z innowacyjnością – i tu widzę szansę dla polskich ośrodków. Możemy być zapleczem technicznym w szerokim rozumieniu tego słowa, dzięki doświadczeniu naszych firm i kwalifikacjom pracowników. Nie sposób pominąć i przemysłu zbrojeniowego, przede wszystkim w zakresie rozwiązań dla marynarki. Cały czas leży na stole propozycja dotyczącą okrętów podwodnych oraz wielozadaniowych korwet rakietowych.