Cztery razy nie, czyli o co można by zapytać w imieniu polskich przedsiębiorców?
Krzysztof Przybył: Referendum, które odbędzie się jednocześnie z wyborami parlamentarnymi, zdaje się rozpalać bardziej polityków, niż wyborców. Należy żałować, że swoich czterech pytań nie mogą zadać polscy przedsiębiorcy, dzięki którym rządzący mają z czego pokrywać wydatki o strategicznym znaczeniu dla państwa. I te społeczne, i te związane również z modernizacją armii.
Referenda w Polsce, wbrew pozorom, nie mają negatywnej konotacji. Te za PRL-u, z lat czterdziestych i osiemdziesiątych, były postrzegane jako manipulacja ówczesnej władzy. Ale pamiętać należy o dwóch ważnych referendach z czasów Trzeciej Rzeczypospolitej. Oba o historycznym znaczeniu. Pierwsze z nich to naturalnie referendum dotyczące członkostwa Polski w Unii Europejskiej, w którym ogromną większością obywatele opowiedzieli się za przynależnością do wspólnoty demokratycznych krajów. Do dziś Polska należy do państw, w których poparcie dla członkostwa w UE jest najwyższe. Drugie to referendum konstytucyjne, w którym zatwierdzono obecną ustawę zasadniczą; towarzyszyły mu emocje i polityczne podziały. Jak widać, konstytucja zdaje egzamin, a ci, którzy wówczas nawoływali do głosowania przeciwko niej, dzisiaj nie podważają jej znaczenia. Była ona mądrym kompromisem między bardzo różnymi wizjami państwa.
Temat przedsiębiorców i przedsiębiorczości w ostrej kampanii wyborczej istnieje co najwyżej marginalnie. Tak, jakby wszystkie siły polityczne uznały, że nie warto zwracać się do tych, którzy zbudowali mocne podstawy naszej gospodarki. Pytań, które ze strony przedsiębiorców mogłyby paść w referendum, jest wiele. Ja przykładowo mam swoje cztery typy.
Pierwsze mogłoby brzmieć: „Czy jesteś za sukcesywnym zwiększaniem obciążeń podatkowych dla polskich firm, ukrywanych pod hasłami różnorakich opłat i składek?” Mamy sławetną opłatę cukrową, mamy również faktyczne podniesienie stawki podatku liniowego dla przedsiębiorców poprzez zwiększenie ZUS-u. W Polsce AD 2023 nie ma nowych podatków, są za to rozliczne opłaty. Przyklasnąłby temu porucznik Jaszczuk z „07 zgłoś się”, który pouczał Borewicza, że „słowo podatki jest obce socjalistycznej formacji społecznej”.
Po drugie można by zapytać: „Czy jesteś za tym, by rząd podejmował strategiczne decyzje dotyczące polskich firm bez realnych i głębokich konsultacji z zainteresowanymi, najlepiej w praktykowanej często formie konsultacji społecznych, kiedy to projekty ustaw są zawieszane w sieci w piątek wieczorem z terminem na odpowiedź do poniedziałku rano?”. Poza forami w rodzaju Rady Dialogu Społecznego konsultacje w sprawie rozwiązań prawnych mających wpływ na polskie firmy przypominają sztukę uników. Są wyjątki, owszem, ale one powinny być regułą. Regułą jest natomiast niechęć do modyfikowania założeń przyjętych przez urzędników.
Trzecie pytanie można by zadać o to, czy przedsiębiorcy opowiadają się za dowolnym rozszerzaniem listy organów, które bez decyzji sądowej mogą prześwietlać rachunki, domagać się wyjaśnień, zamrażać środki i stosować coraz bardziej pomysłowe sposoby utrudniania działalności firm. Nie kwestionuję tego, że w ostatnich 8 latach udało się odnieść sukcesy w walce z przestępstwami podatkowymi, co skutkuje większą ilością pieniędzy w budżecie. Nie może być to jednak pretekstem do dania urzędnikom poza kontrolą kompetencji, które pozwalają sparaliżować działalność dowolnej firmy.
I wreszcie na koniec wypadałoby spytać: „Czy jesteś za tym, by wsparcie polskiej przedsiębiorczości oznaczało przede wszystkim wsparcie dla państwowych przedsiębiorstw, które uznawane są za podstawę wzrostu gospodarczego Polski?”. O ile nikt nie kwestionuje, że są potrzebne silne, kontrolowane przez Skarb Państwa firmy, zwłaszcza te działające w newralgicznych sektorach, jak energetyka, to absurdem jest teza, że to państwowe giganty są jedyną siłą napędową polskiej gospodarki. Nie można doprowadzić do sytuacji, w której de facto nastąpi powrót do regulacji z czasów Polski Ludowej, gdy rozróżniano uprzywilejowane podmioty „gospodarki uspołecznionej” i podejrzane z definicji podmioty prywatne. Sukces, który osiągnięto po 1989 roku, to przede wszystkim wysiłek polskich firm prywatnych!
Nie wiem, jak Państwo, ale ja bez wahania udzieliłbym na tak postawione pytania odpowiedź: cztery razy nie.
Źródło: blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego na portalu Salon24.pl