Budować markę, a nie gasić pożary!
Krzysztof Przybył
Kilka dni temu „Dziennik” doniósł, że w Kancelarii Premiera ma powstać zespół szybkiego reagowania, który będzie aktywny w przypadku kryzysów wizerunkowych. To oczywiście pokłosie sprawy nowelizacji ustawy o IPN. Jednocześnie jest to świetna odpowiedź na pytanie, dlaczego państwo polskie nie jest w stanie zmierzyć się z budową Marki Polska w różnych jej wymiarach.
Żaden zespół szybkiego reagowania nie byłby potrzebny, gdyby istniał jeden ośrodek koordynujący politykę wizerunkową naszego kraju. Bo choć obszary są bardzo różne, od gospodarki po historię, to polityka w zakresie budowy i umacniania Marki Polska musi być jedna. Od niemal trzydziestu lat decydenci hołdują zasadzie, że każdy dokłada własną cegiełkę do budowy tej marki we własnym zakresie. I tak, zamiast solidnego gmachu, mamy koślawy murek. Bo nawet jeżeli robotnicy trafiają się nie najgorsi, to nie ma majstra, który nadzorowałby cały proces i efekt końcowy takiej budowy.
Kiedy powstawała Polska Fundacja Narodowa, wydawało się, że wreszcie pojawiła się instytucja, która skoordynuje politykę wizerunkową. Nadzieje te były tym bardziej realne, że Fundacja została wyposażona w potężny budżet. Cóż – dziś mogę mieć tylko tę pociechę, iż nie jestem jedynym rozczarowanym.
Międzynarodowa awantura, która wybuchła po uchwaleniu przez Sejm zmian w ustawie o IPN, może przynieść jeden pozytywny skutek. Jest ona zimnym prysznicem na głowy decydentów, co zresztą sami przyznają. Byliśmy zadowoleni z naszej narracji historycznej, ale nic w tym dziwnego. Kierowaliśmy ją głównie do już przekonanych, czyli Polaków. Jasne, polskie społeczeństwo, w szczególności najmłodsze pokolenie, winno być edukowane w zakresie wiedzy o meandrach XX wieku. Ale to nie w polskich mediach pojawiają się brednie o polskich obozach śmierci czy stwierdzenia, że Polacy rywalizowali z Niemcami w zabójstwach żydowskich współobywateli. Same maile wysyłane przez ambasady i Redutę Dobrego Imienia to działanie ważne, ale reaktywne i niewystarczające. A na działania zapobiegawcze, długofalowe, nie ma pomysłu.