Komu tanie leki?
Krzysztof Przybył
Nie zazdroszczę rządowi i posłom, którzy muszą się zmierzyć z kolejnymi pomysłami na rewolucję w polskim handlu. Jeszcze rozgrzewa nas dyskusja na temat tego, czy będziemy mogli kupować w niedzielę, a już szykowany jest nowy projekt ustawy ograniczającej rynkowe swobody. Izby aptekarskie chcą mianowicie zlikwidować sieci apteczne, jako zagrażające małym aptekom i – tak, tak, to nie żart! – sprzedające tanie leki. Co zyska na tym pacjent? Trudno powiedzieć, oprócz uszczuplenia portfela. W siłę na pewno urośnie aptekarska korporacja.
A propos zarzutu, że sieci mamią kupujących tanimi lekami. Mam przed oczyma cytat z wypowiedzi pani prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, wygłoszonej przed tygodniem podczas Forum Rynku Zdrowia. Brzmi on dosłownie tak: „Apteka musi być placówką ochrony zdrowia, a nie sklepem do wydawania tanich leków”. Czy te dwie funkcje muszą stać ze sobą w sprzeczności? Oczywiście, że nie.
Tak, jak w sektorze spożywczym jest miejsce i dla sklepów wielkopowierzchniowych, i dla małych placówek, podobnie jest w branży farmaceutycznej. Skoro osiedlowe sklepiki nie mogą konkurować cenowo z hipermarketami, to starają się konkurować jakością – towarów i obsługi. Warto od razu dodać, że o ile wśród sieci handlowych przeważają firmy z kapitałem zagranicznym, to na rynku farmaceutycznym aż 96% stanowi kapitał polski. Sieci apteczne budowali i budują polscy farmaceuci.
Wielka szkoda, że zwolennicy likwidacji sieci farmaceutycznych w ogóle nie interesują się zdaniem kupujących. Idę o zakład, że klienci aptek nie chcą wybierać – tanio czy profesjonalnie. Życzą sobie zapewne, aby łączyć atrakcyjną cenę z dobrą obsługą. A sieci apteczne rozwinęły się właśnie w oparciu o te dwa elementy – konkurencji cenowej i wykwalifikowanego personelu.