Oszczędzajmy, ale z głową
Polacy chcą oszczędzać – wynika z analizy ekspertów PKO BP. Niestety, nie jest to dobra wiadomość. Nie chodzi bowiem o zmianę złych nawyków społecznych – nadal w naszym społeczeństwie panuje mylne przekonanie, że na odkładanie pieniędzy mogą sobie pozwolić tylko bogaci – a o reakcję na sytuację za naszą wschodnią granicą. Pytanie do rządzących: co uda się zrobić, by negatywne nastroje konsumenckie nie przerodziły się w panikę?
Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej, podawany przez ZUS, w marcu wyniósł aż 16 procent mniej, niż rok wcześniej i ponad 11 procent mniej, niż w lutym br. To poziom najniższy od osiemnastu lat. Z kolei wskaźnik opisujący przewidywania konsumentów jest na poziomie podobnym do pierwszych tygodni pandemii, kiedy to byliśmy bombardowani czarnymi scenariuszami i nie brakowało komentatorów wieszczących totalne załamanie światowej gospodarki.
Zdaniem ekspertów PKO BP, Polacy odczuwają z jednej strony poprawę swojej sytuacji finansowej, ale z drugiej czują ogromną obawę przed tym, czy ten poziom życia uda się utrzymać. 40 procent ankietowanych zadeklarowało, że w ciągu najbliższego roku wyda dużo mniej, niż w poprzednich dwunastu miesiącach. Po prostu rośnie niepewność dotycząca przyszłości i chcemy mieć zapasy środków na czarną godzinę.
Niestety, jedynie niewielki odsetek Polaków potrafi racjonalnie zarządzać swoimi finansami, a to znaczy – być przygotowanym również na czasy dekoniunktury. Kiedy gospodarka kwitnie, a płace rosną, nasi rodacy cieszą się życiem, zaciągają kredyty, snują śmiałe plany. Z kolei niepokojące sygnały łatwo wywołują nastroje bliskie paniki. Pamiętamy, co działo się miesiąc temu w bankach i na stacjach benzynowych oraz w biurach paszportowych. Dlatego zasadne jest pytanie, czy wspomniana niepewność i oczekiwanie negatywnego rozwoju sytuacji nie przerodzą się w zachowania destabilizujące rynek?
Deklarowane zaciskanie pasa przez Polaków na pewno odbije się na wielu branżach. Nie będziemy oszczędzać na jedzeniu, ale już z listy wydatków możemy skreślić drogie wakacje, zaś kupno nowego samochodu odłożymy na spokojniejsze czasy, podobnie jak zakup nowych mebli. Kiedy i w jakim kierunku to się zmieni? Nie wiadomo. W przypadku pandemii COVID-19 po kilku miesiącach nastąpiło odprężenie: pojawiły się pozytywne informacje o szczepionkach, pierwsza fala ustąpiła, pojawiło się stopniowe luzowanie obostrzeń. Jeżeli chodzi o wojnę na Ukrainie, nie mamy w tej chwili żadnych pozytywnych sygnałów i, co gorsza, nie wiemy, kiedy takie mogą się pojawić. Nie jest więc wykluczone, że za pół roku nastroje konsumentów będą takie same, jeżeli nie gorsze – bowiem spadek polskiego PKB jest nieunikniony, podobnie jak ogromne obciążenia dla budżetu państwa.
W czasach kryzysu bycie ekspertem od czarnych scenariuszy jest bardzo łatwe, natomiast wyzwanie stanowi uspokojenie nastrojów. Rynek reaguje na każdą deklarację liczących się polityków, a każda lekkomyślnie złożona deklaracja może zachwiać polskim złotym. To zaś przełoży się na zachowania konsumenckie. Dzisiaj – może tak jak nigdy w dziejach Trzeciej RP – konieczna jest odpowiedzialność polityków za słowa i konieczny jest plan działań, które zapobiegną panice wśród konsumentów. Chomikowanie gotówki jest przecież pozbawione sensu, jeżeli ta gotówka ma mocno stracić na wartości. A straci, jeśli stracą polskie firmy i inwestorzy zniechęcą się do Polski.
Dzisiaj ważniejsze od kolejnych obietnic podatkowych zmian, dopłat i świadczeń socjalnych jest zachęcenie Polaków do tego, by – mimo obaw – starali się żyć normalnie. By pieniądz nie leżał odłogiem, a zasilał polskie firmy, pomagał tworzyć miejsca pracy. Byśmy stali się bardziej odporni na próby podsycania paniki.
Źródło: Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Gogła Promocyjnego "Teraz Polska", Natemat.pl