Potrzebne systemowe rozwiązania obok doraźnego wsparcia
Krzysztof Przybył
Pytanie, które w ostatnich dniach coraz częściej zadają sobie wszyscy, brzmi: czy jesteśmy gotowi na drugą falę koronawirusa? Można odnieść wrażenie, że „zima znowu zaskoczyła drogowców”. O drugiej, jesiennej fali zachorowań mówiono od wielu miesięcy i, niestety, zapowiedzi stały się faktem. Warto zastanowić się, czy polscy przedsiębiorcy przygotowali się na kolejne ciężkie tygodnie (a może nawet miesiące) i czy państwo ma strategię, jak ich w tych przygotowaniach wspierać? Bo kolejne programy pomocowe, chociaż bez wątpienia cenne i potrzebne, są tylko działaniem doraźnym.
Drugiego lockdownu ma nie być, a przynajmniej tak zapewniają politycy. Jednak lockdown formalny to jedno, a rzeczywiste ograniczenie działalności firm w wielu branżach to drugie. Już zresztą są sektory, które nawrót fali zachorowań boleśnie odczuwają. Choćby branża lotnicza. Niedawno brałem udział w spotkaniu odbywającym się w hotelu położonym tuż przy warszawskim porcie lotniczym na Okęciu. W stolicy niełatwo teraz znaleźć miejsce spokojniejsze od lotniska. Niemal wyludnionego, bowiem samoloty z rzadka startują i lądują. Straty liczy nie tylko nasz narodowy przewoźnik, ale na przykład również Polska Agencja Żeglugi Powietrznej, której przychody zależą od natężenia ruchu lotniczego. Im więcej żółtych i czerwonych stref i im więcej obawy przed koronawirusem, tym mniej chętnych do korzystania z hoteli i weekendowych wyjazdów. Takich przykładów znalazłoby się jeszcze sporo.
Ponoć musimy nauczyć się żyć z koronawirusem. Dotyczy to również biznesu. Trzeba być przygotowanym do zupełnie innych scenariuszy biznesowych, do szybkiego przestawienia się – tam, gdzie się da – na działalność zdalną. W przypadku firm, gdzie pracuje się zza biurka, jest to do zrobienia. Mało tego, niektóre firmy odkryły, że praca zdalna ma swoje zalety, a związane z nią oszczędności są bardzo wymierne. Ale przecież restaurator wydawaniem posiłków na wynos może co najwyżej zmniejszyć straty, lecz nie utrzyma poziomu zysków. Nie mówiąc o właścicielach hoteli czy pensjonatów.
Nie sądzę, by Polskę stać było na kolejną hojną transzę pomocową, liczoną w miliardach złotych. Z pustego i Salomon nie naleje, a co dopiero premier i minister finansów. Bardziej od doraźnego łatania dziur w kiesach przedsiębiorców potrzebne jest wsparcie w przystosowaniu się do nowej rzeczywistości. Bo nawet, jeśli w miarę szybko uda się wynaleźć skuteczną szczepionkę przeciwko COVID-19, to nie jest wykluczone, że za jakiś czas będziemy się borykać z innym wirusem.