Repolonizacja na rynkowych zasadach
Krzysztof Przybył
Zgodnie z liberalnym dogmatem wszystko, co tylko się da, powinno być sprywatyzowane. I owszem, tak jakoś się składa, że to, co pod państwową pieczą jest drogie i niewydajne, w rękach prywatnego właściciela może funkcjonować dobrze i generować zyski. Czasami jednak wskazany jest ruch dokładnie odwrotny, czyli wykup przez państwo tego, co trafiło do prywatnego inwestora. Dlatego dobrze, że obecny rząd finalizuje odkup Polskich Nagrań od Warner Music Poland.
Polskie Nagrania to kawał historii polskiej muzyki. W czasach PRL była monopolistą, a później musiała stawić czoła konkurencji. I, jak wiele podmiotów o strukturze z poprzedniej epoki, tej konkurencji nie sprostała. Gwoździem do trumny okazał się proces ze spadkobiercami Anny German, którzy wyprocesowali od wytwórni zaległe tantiemy wraz z odsetkami – wielomilionową sumę. Firmę wystawiono na sprzedaż i za 8,1 mln zł w styczniu 2015 roku kupiło ją Warner Music Poland.
Dlaczego po trzech latach państwo polskie zreflektowało się i chce przejąć Polskie Nagrania? Otóż we władaniu spółki (a dzisiaj WMP) jest olbrzymie archiwum nagrań. Jako jedyny podmiot wydający płyty i kasety w epoce Polski Ludowej Polskie Nagrania zarejestrowało w swoich archiwach w zasadzie całość historii polskiej muzyki. Poważnej, rozrywkowej, ludowej. Dzisiaj to jest najcenniejszym aktywem tego podmiotu. Oddanie ogromnego i cennego zasobu w ręce prywatnego właściciela było czymś zdumiewającym. To tak, jakby Telewizja Polska sprzedała swoje archiwa prywatnemu nadawcy. A ten sam decydowałby, co, komu i za jaką kwotę udostępni.
Resort kultury chce, by po odkupieniu archiwum Polskich Nagrań było publicznie dostępne, podobnie jak np. zasoby Narodowego Archiwum Cyfrowego. Decyzja słuszna, bowiem nie ma wątpliwości, że archiwum stanowi element narodowego dziedzictwa kulturowego.