Solidarność zaczyna się od dialogu
Krzysztof Przybył: Wojna na Ukrainie i związany z nią globalny kryzys to wystarczający powód, by w szybkim tempie zrobić przegląd tych regulacji, które mogą ciągnąć naszą gospodarkę na dno. Dzisiaj hasło „po pierwsze – gospodarka” ma pełne uzasadnienie. Bez zminimalizowania strat ani nie będziemy w stanie skutecznie pomagać uchodźcom i w przyszłości zniszczonej Ukrainie, ani nie zdołamy sfinansować modernizacji armii, nie mówiąc już o zmianach w energetyce. Apel prezesa Pracodawców RP Rafała Baniaka, aby rząd niezwłocznie przystąpił do opracowywania ustawy o solidarności i działaniach antykryzysowych, jest najzupełniej słuszny.
Złoty – podobnie jak korona czy forint – mocno ucierpiał, prognozy wzrostu PKB Polski zostały zredukowane, a spodziewane wydatki z budżetu państwa są kolosalne. I te związane z pobytem w naszym kraju ponad miliona wojennych uchodźców, i te związane z koniecznymi nakładami na zbrojenia. Nie oszukujmy się – w ostatecznym rozrachunku potężna część tych obciążeń będzie przerzucona na podatników. Zwłaszcza na przedsiębiorców, bo tradycyjnie w ich kieszeniach szuka się środków na łatanie dziury budżetowej.
Gdy budżet się nie spina, eksperci zazwyczaj zaczynają od porady, by ciąć wydatki. Tyle tylko, że w tej nadzwyczajnej sytuacji, której nikt się nie spodziewał, niewiele można ciąć. Nie pozbawimy wszak uchodźców opieki medycznej, nie zabronimy ukraińskim dzieciom kontynuowania edukacji. Nie zrezygnujemy z wydatków na silną armię, zgodnie z zasadą, że kto nie chce dzisiaj łożyć na swoje wojsko, w przyszłości będzie musiał płacić na cudze. Pozostaje zracjonalizować rozwiązania, które są obciążeniem dla przedsiębiorców i zagrażają kondycji gospodarki. Słaba gospodarka to w oczywisty sposób mniejsze wpływy fiskalne i coraz większe problemy budżetowe.
Politycy mają to do siebie, że nawet jeśli zrozumieli, że popełnili błąd, wolą uparcie w nim tkwić, niż narazić się na straty wizerunkowe. Tak się składa, że przyznanie się do błędu i wycofanie się z niego bywa uważane za słabość, nie za rozsądek. Niemniej dzisiejszy kryzys powoduje, że nikt się nie będzie pytał, dlaczego kasowane są kontrowersyjne rozwiązania – bo każdy wie, dlaczego. Odważył się prezydent Duda z nowelizacją Prawa oświatowego: po prostu zamknął temat. Czas odważyć się w sprawie krytykowanych powszechnie rozwiązań Polskiego Ładu, obciążających polskie firmy. Czas zmniejszyć biurokrację, bowiem obok starych problemów pojawią się nowe. Ot, pierwszy z brzegu przykład: uchodźcy mają otrzymać numer PESEL. Wniosek o nadanie takiego numeru składa się osobiście w urzędzie gminy. Nie jest trudno przewidzieć, co się będzie działo, prawda?
Oczywiście postulowana przez Pracodawców RP ustawa wymagać będzie ciężkiej pracy wielu resortów. Ale szlaki są przetarte – nie tak dawno opracowano specustawy covidowe. Tym razem jednak do pracy warto byłoby zaprosić organizacje przedsiębiorców i darować sobie wpisywanie do aktu rozwiązań niemających nic wspólnego z jego tematyką. A, niestety, tak się przy okazji covidowych ustaw działo.
Podjęcie prac nad proponowaną ustawą może przynieść jeszcze jeden pozytywny efekt w postaci otwarcia prawdziwego dialogu między władzą a przedsiębiorcami. Tak zwane konsultacje społeczne, prowadzone w związku z opracowywaniem projektów ustaw, często nie są ani konsultacjami, ani nie mają wymiaru społecznego. Bywa, że w piątek wieczorem ogłasza się owe „konsultacje” po cichu na stronie internetowej, a kończy je w poniedziałek. Przesłane stanowiska idą do archiwum, jeżeli nie od razu do niszczarki. Kryzys wymaga jednak realnego współdziałania, a jego warunkiem koniecznym jest dialog. Partnerski dialog.
Źródło: Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego "Teraz Polska", Natemat.pl