Unia, czyli my
Krzysztof Przybył
Stało się. Wielka Brytania opuści Unię Europejską. W tej sytuacji akurat ulubiona polska praktyka – czyli po pierwsze szukanie winnych, a w drugiej kolejności - szukanie recept na przyszłość – ma duży sens. Tak, jak w przypadku pożaru: musimy poznać jego przyczynę, po to aby skuteczniej zabezpieczyć się na przyszłość. Polacy, bodaj najbardziej dziś prounijne społeczeństwo Europy, odczują skutki Brexitu niestety dotkliwie. Bo to, że zaważy on na naszej gospodarce, nie ulega żadnej wątpliwości. Pytanie tylko, czy skończy się na lekkim kołysaniu, czy (odpukać!) na potężnym trzęsieniu ziemi.
Uderzeniowa fala już zaczęła przechodzić przez Europę, ale sądzę, że jej skutki widoczne będą pod koniec roku. Wówczas będzie można pokusić się o rachunek strat, (bo na zyski raczej liczyć trudno…). Dla nas niezmiernie istotne będzie to, jakie decyzje zapadną odnośnie Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii. Nie zapadną one raczej wcześniej, niż w przyszłym roku, niemniej nerwowy okres niepewności może skłonić wielu z rodaków do rozglądania się za pracą w innym kraju, bądź za powrotem do Polski. Niedawno pisałem, jak duży odsetek w budżetach naszych gospodarstw domowych stanowią środki przesyłane przez Polaków pracujących za granicą – a Wyspy Brytyjskie to wszak skupisko kilkusettysięcznej emigracji zarobkowej.
Ze strony rządu płyną uspokajające sygnały. To dobre, ale zarazem oczywiste – trudno, by decydenci przekazywali rynkom negatywne informacje. Teraz jednak czas na przedstawienie realnego planu złagodzenia skutków Brexitu, który odczują polscy przedsiębiorcy. I nieważne, że na razie właściwie niczego nie wiemy: kiedy i na jakich warunkach Brytyjczycy rozstaną się formalnie z Unią, jakie przywileje obywatele Unii zachowają, a co stracą. Tu potrzeba koncepcji rozpisanej na kilka wariantów, od optymistycznego do skrajnie pesymistycznego. I kwestia bodaj najważniejsza: zadbanie o polskie interesy podczas negocjacji Unii z Wielką Brytanią. Rząd musi rzucić na szalę wszystko, by nie było pokusy dzielenia członków Unii na mniej i bardziej uprzywilejowanych w relacjach z Wyspiarzami.
Szczęście w nieszczęściu, że główne siły polityczne mówią w sprawie Brexitu jednym głosem. To znaczy: kłócą się, szarpią, ale koniec końców zgodnie przyznają, że wynik referendum jest bardzo szkodliwy dla Polski. Mimo wrodzonego optymizmu nie jestem przekonany, czy nasi politycy będą podobnie zgodni w analizie przyczyn tej szokującej decyzji. Jeżeli mamy ambicje – i bardzo dobrze – być jednym z liderów debaty o przyszłym kształcie Unii, to musimy dokładnie poznać przyczyny Brexitu.