Wolność – kocham i rozumiem
Krzysztof Przybył
Nasza codzienność przynosi inflację wzniosłych słów. Takich, jak patriotyzm, poświęcenie, wolność. Wolność na ustach i na sztandarach mają wszystkie stronnictwa polityczne, a w jej imię dokonywane są i czyny pożyteczne, i także te budzące sprzeciw. Cena demokracji. Ale o wolności należy rozmawiać. I rozmawiamy, między innymi na zeszłotygodniowym seminarium, zorganizowanym przez Fundację „Teraz Polska”, Katedrę Bankowości, Finansów i Rachunkowości Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Koło Naukowe Negocjacji UW.
Miałem przyjemność i honor otwierać to wydarzenie – podzielę się również z Państwem kilkoma refleksjami, które mogłem zaprezentować naszym gościom.
Na dzisiejszym europejskim myśleniu o wolności niezwykle silne piętno wyciska koncepcja Isaiaha Berlina. Wybitny filozof w 1958 roku wygłosił na Uniwersytecie Oksfordzkim inauguracyjny wykład pt. „Dwie koncepcje wolności”. Teoria wolności pozytywnej (do) i negatywnej (od) jest sitem, przez które możemy przesiać wolnościowe hasła obecne w życiu publicznym. Nie chodzi jedynie o sferę polityki, bo apele do naszego przywiązania do wolności obecne są wszędzie – nawet w reklamach napojów. A nic tak nie szkodzi wartościom, jak ich trywializowanie.
Berlin przedstawił swoją koncepcję pod wpływem świeżych wówczas, tragicznych doświadczeń dwudziestego wieku – dwóch totalitaryzmów, z których każdy szermował pojęciem wolności. Hitler miał przynieść wolność Niemcom, a po roku 1941 – również Europie, zaś Lenin, a potem Stalin pozycjonowali się na orędowników wolności klasy robotniczej i uciskanych ludów całej ziemi. A jednak w imię tej zszarganej, cynicznie wykorzystywanej wolności udało się w końcu pokonać te dwa totalitaryzmy.