Wzniosłe słowa, przyziemne interesy
Krzysztof Przybył
Jeśli prześledzi się prasowe batalie wokół inwestycji deweloperskich w centrum Warszawy, to można dojść do wniosku, że na taki projekt porywa się tylko ktoś o bardzo mocnych nerwach i dużej cierpliwości. Zauważyli Państwo, że niemal każda ważniejsza inwestycja w sercu naszej stolicy uruchamia aktywność wielu mniej lub bardziej prawdziwych miłośników Warszawy i estetów? Jeżeli planowany budynek nie jest krytykowany za niewłaściwy wygląd, to sięga się po ostateczny argument – miejsce jego budowy jest nieodpowiednie ze względu na tragiczną historię.
Skoro jesteśmy przy tragicznej historii Warszawy, to wygląd warszawskiego centrum jest jednym z jej skutków. Gdyby nie hekatomba miasta podczas II wojny światowej, zapewne nie oglądalibyśmy dzisiaj koszmarnych wysokich bloków wokół placu Teatralnego, a osiedle Za Żelazną Bramą nie szpeciłoby Osi Saskiej.
Można powiedzieć, że tym bardziej powinniśmy dbać o to, by nie zepsuć do reszty historycznego centrum miasta. Pełna zgoda, z drobną uwagą, że dbałość o ład architektoniczny i estetykę budowli powinna dotyczyć każdej dzielnicy. Niemniej estetyka nie oznacza ograniczenia do mniej bądź bardziej udanych prób rekonstrukcji gmachów zniszczonych podczas ostatniej wojny, a umiejętne łączenie nowego ze starym.
Pamiętam gromy, które spadały na głowy twórców ekskluzywnego biurowca Metropolitan przy placu Piłsudskiego – projektowanego przez nie byle kogo, bo światowej sławy architekta Sir Normana Fostera. Że za nowoczesny, że miejsce z historią, że może coś innego… A przypomnę, że ów Metropolitan – dzisiaj wpisany na stałe w warszawski pejzaż – zasłonił nie żaden zabytkowy budynek, tylko dorobioną po wojnie, smutną tylną fasadę Teatru Wielkiego. Inny przykład – budynek u zbiegu Podwala i Senatorskiej. Stanął na pustym placu po zniszczonych w 1939 roku budynkach. Ładnie wkomponowuje się w architekturę otoczenia. Także ta inwestycja spotkała się z falą niezadowolenia.
Teraz trwa kolejna batalia. Deweloper - Spółdzielnia Dembud chce u zbiegu ulic Długiej i Bohaterów Getta zbudować apartamentowiec. Mniej więcej w tym miejscu stał dawniej Pasaż Simonsa, miejsce zaciętych walk w czasie Powstania Warszawskiego. Z miejsca pojawiły się głosy, że wszak to miejsce jest cmentarzem, gdzie leżą szczątki poległych powstańców. Przeprowadzono – na koszt dewelopera – fachowe badania, które obaliły tę tezę. A więc przeciwnicy stwierdzili, że odbyły się one… zbyt szybko.