Blokada kont przedsiębiorców: praktyka do ukrócenia
Krzysztof Przybył: Naprawianie państwa jest od kilku tygodni często powtarzanym, wręcz modnym hasłem. Przedstawiam jeden z postulatów, który ma ścisły związek z ową naprawą. „Rzeczpospolita” zwróciła uwagę (miejmy nadzieję, że nie tylko czytelników, ale i Ministerstwa Finansów) na beztroskie stosowanie rozwiązania, które w efekcie grozi egzystencji wielu firm.
Polska specyfika: szafowanie aresztami i blokadą kont firm
Blokowanie kont przedsiębiorców w ramach tzw. mechanizmu STIR fiskus może stosować jeszcze przed wydaniem decyzji podatkowej. W teorii ma to zapobiec sytuacji, w której nieuczciwy biznesmen wyczyści konto, a państwo nie będzie miało z czego ściągnąć należności. W praktyce ów mechanizm, który został przewidziany jako rozwiązanie ekstraordynaryjne, za czasów poprzedniego rządu był stosowany nader chętnie. A firmy, jak wiadomo, po odcięciu od pieniędzy idą na dno – jak nurek odcięty od tlenu.
Brak rygorystycznej kontroli nad stosowaniem blokady kont podatnika można przyrównać do innej patologii, z którą boryka się Polska, mianowicie do szafowania tymczasowym aresztowaniem. W naszym kraju ponad 90% wniosków o areszt, które składa prokurator, sądy akceptują; większym odsetkiem wśród państw unijnych może się wykazać jedynie Rumunia. A teraz wyobraźmy sobie teoretyczną sytuację, że o areszcie decyduje nie sąd, ale prokurator – i to w taki sposób, w którym szybka i sprawna kontrola jego postanowienia nie jest możliwa. I tak, podejrzany posiedzi w celi na przykład pół roku, zanim sąd sprawdzi, czy śledczy mieli podstawy do zamknięcia go za kratami. Koszmar, prawda? Tymczasem analogiczne druzgocące rozwiązanie w odniesieniu do firm jest nader często praktykowane.
Zablokujmy pieniądze i… nie spieszmy się
Jak podkreśla „Rzeczpospolita”, skarbówka stosuje blokadę w sposób, który określiłbym jako perfidny. Mianowicie nie po to nawet, aby zabezpieczyć interesy państwa, ale aby… nie spieszyć się z rozstrzygnięciem sprawy. Tak, Szanowni Państwo – skoro fiskus zablokował konto przedsiębiorcy, to ten przedsiębiorca pieniędzy nie zabierze. Zatem nie ma już powodu, by procedować w nadmiernym pośpiechu.
Można powiedzieć: oto efekty powrotu do narracji sprzed dwóch dekad, zgodnie z którą przedsiębiorca tylko myśli, jak oszukać państwo. Skoro zaś każdy przedsiębiorca jest z definicji „podejrzanym typem”, to również trzeba sięgać po drastyczne narzędzia, nie oglądając się na to, czy są faktycznie potrzebne i czy nie zrujnują niewinnych osób.
Ważny i symboliczny gest
Przedsiębiorcy wiążą duże nadzieje z nową ekipą – jak zawsze zresztą, gdy dokonuje się zmiana na szczytach władzy. Ukrócenie szafowania wspomnianym groźnym narzędziem, jak również rygorystyczne uściślenie, w jakich przypadkach może być ono stosowane, stanowić winno priorytet dla resortu finansów. Byłoby to także dobitną manifestacją, że polski biznes jest dla rządzących partnerem, że jest postrzegany jako koło zamachowe polskiej gospodarki – a nie utrapieniem i zbyteczną konkurencją dla państwowych gigantów.
Panie Ministrze Domański – nie ma co się wahać!
Źródło: Salon24.pl, blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego