Czy Unia Europejska wróci do dialogu?
Polityczna wielka zmiana za Oceanem będzie rzutowała na Europę. Jako niepoprawny optymista mam nadzieję, że również pozytywnie: może przyczynić się do potrzebnej refleksji nad kierunkiem, w którym zmierza Unia Europejska. Także w sferach, w których krytycy unijnego mainstreamu dostrzegali przerost dogmatyzmu nad rzeczowym bilansem zysków i strat. Między innymi w zakresie obszarów objętych polityką ESG.
Idzie nowe – ale jakie?
W minionym tygodniu odbył się IV Kongres ESG, organizowany przez Fundację im. XBW Ignacego Krasickiego. Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego od początku jest w gronie partnerów tego wydarzenia. To, że „idzie nowe” dało się odczuć i podczas paneli, i podczas rozmów kuluarowych – podobnie jak to, że trudno powiedzieć, jak to nowe będzie wyglądało.
To dobrze, że europejscy decydenci zostali wyrwani z błogostanu, na co zwrócił uwagę między innymi premier Donald Tusk, przedstawiając w Parlamencie Europejskim priorytety polskiej prezydencji. Uczciwie należy przyznać, że w ostatnich latach zadowolenie z siebie unijnych elit, jak również przekonanie o własnej nieomylności, rosło wprost proporcjonalnie do wzrostu sceptycyzmu europejskich społeczeństw wobec kierunków unijnej polityki. Rosnące poparcie dla populistów w wielu europejskich państwach diagnozowano jako efekt działań rosyjskiej propagandy oraz… braku cenzury w Internecie. Zgoda, Kreml miesza w europejskim kotle, wspierając skrajne nurty, a Europejczycy, bombardowani milionami informacji, z coraz większą trudnością potrafią oddzielić ziarna od plew. Nie zadawano sobie jednak podstawowego pytania: dlaczego działania dezinformacyjne trafiają na tak podatny grunt?
Jak zniechęcono do Zielonego Ładu
Przykładem jest Zielony Ład. I tak bardzo ambitne – a według wielu ekspertów niemożliwe do realizacji – terminy na przekształcenia w europejskiej energetyce były sukcesywnie jeszcze bardziej zaostrzane. Przy czym na europejskiej mapie pojawili się równi i równiejsi – Polska była (słusznie) piętnowana za wyszukiwanie mnóstwa pretekstów, by jak najdłużej utrzymać energetykę węglową, a tymczasem Niemcy uruchamiali bloki węglowe. Podstawową odpowiedzią na zarzuty, że ceny energii idą w górę – tym bardziej, im bardziej zielona zmiana przyspiesza – było to, że musi być ciężko, by było zdrowiej. Nad społecznym i politycznym zmysłem zwyciężyła bezduszna technokracja: trzeba szybciej, bez względu na koszty.
Widać to dobrze po nastawieniu Polaków. Jeszcze kilka lat temu zdecydowana większość z nas, niezależnie od politycznych poglądów, popierała zieloną zmianę w energetyce – wiedząc, że przejściowo wiąże się ona z utrudnieniami i wyższymi rachunkami. Stopniowe zdejmowanie osłon, chroniących obywateli przed wysokimi rachunkami za prąd, ten entuzjazm osłabiło. Z przykrością stwierdzam, że dzisiaj Zielony Ład zaczyna mieć coraz bardziej pejoratywne konotacje. A wszak sama idea odejścia od węgla jest słuszna i realizowana nawet w takich państwach, jak Chiny. Tylko nie w modelu, w którym ideologia stawiana jest przed społecznym interesem.
Powrót do korzeni, czyli do dialogu
Może również obszar ESG zostanie ociosany z ideologicznych naleciałości, którymi obrósł. Wówczas łatwiej będzie dostrzec jądro tej koncepcji: szacunek dla różnorodności, wezwanie do wspólnej realizacji działań dla lepszej przyszłości, w tym dla środowiska naturalnego. Ta koncepcja nie jest ani lewicowa, ani prawicowa, jest po prostu zdroworozsądkowa. Ma jednoczyć, a nie dzielić. Powinno się do niej zachęcać edukacją, a nie groźbami kar i wykluczenia z systemu finansowego.
Jako się rzekło – jestem optymistą i wierzę w dialog jako jedną z podstawowych wartości. Jeżeli chcemy zahamować zjawiska, które rozsadzają od środka Europę, musimy wrócić do dialogu. To przecież on legł u fundamentów Zjednoczonej Europy, dzięki niemu państwa, które jeszcze niedawno były śmiertelnymi wrogami, wykonały pierwsze kroki ku zniesieniu barier. Gdy dialog zaczęto bagatelizować, a skupiono się na Excelach, problemy zaczęły narastać.
Dlatego trzymam kciuki za to, by przyszłość Unii Europejskiej, w tym Polski, wykuwała się w dialogu, w sporach – nawet najgorętszych – a nie w gabinetach zadowolonych z siebie eurokratów.
Źródło: Salon24.pl, blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego