Czym grozi beztroskie podnoszenie płacy minimalnej?
Krzysztof Przybył: W tym roku dwukrotnie podniesiono minimalne wynagrodzenie, w przyszłym roku również przedsiębiorców czeka dwukrotna podwyżka. Od lipca 2024 roku minimalna płaca wyniesie 4300 zł, a stawka godzinowa – ponad 28 zł. Dekretami nie da się zarządzać gospodarką, a przedsiębiorcy i ekonomiści wskazują, że tego rodzaju decyzje polityków niosą ze sobą negatywne skutki.
Wysoka inflacja, a płaca minimalna rośnie
Jako argument wskazuje się, że bez czujnego oka państwa, przed 2015 rokiem, godzinowe stawki były utrzymane na wyjątkowo niskim poziomie, co może i cieszyło biznes, ale martwiło pracowników. Cóż, z ingerencją państwa w gospodarkę jest jak z karmieniem rybek w akwarium: jeśli nie da się im jedzenia, padną, ale jeśli się je przekarmi, również nie przeżyją. Odpowiedzią na utrzymywanie dekadę temu zbyt niskich stawek minimalnych nie może być ich beztroskie podnoszenie co pół roku. Finalnie pracownicy niewiele zyskają, a straci gospodarka.
Nie trzeba tłumaczyć, że może to być czynnik napędzający inflację, a przynajmniej utrudniający spowolnienie jej tempa. Rośnie inflacja, rosną ceny, rosną płace. Wprawdzie nie musimy mierzyć się z hiperinflacją, ale osłabienie gospodarki plus niepokojące informacje o recesji z krajów Europy powodują, że trzeba być wyjątkowo ostrożnym.
Więcej zarobią, ale… stracą pracę
Płace minimalne, których wzrost nie jest skorelowany z sytuacją gospodarczą, przyczyniają się do chaosu na rynku pracy, a także do niezadowolenia zatrudnionych. Nieuchronnie prowadzą bowiem do spłaszczenia wynagrodzeń. Jeśli specjalista zarabia, powiedzmy, 8 000, a portier 4000 złotych, to po podniesieniu płacy minimalnej o 10% manager nie zarobi wcale 10% więcej. Jego płaca pozostanie bez zmian, a płaca najniżej wynagradzanych będzie co pół roku rosła. I jeśli słyszymy dzisiaj, że młody nauczyciel zarabia tyle, co kasjer albo fizyczny pracownik ochrony, to również jest to kwestia automatycznego nieomalże podnoszenia płac minimalnych. A to z kolei powoduje, że w części zawodów, w których nie zarabia się kokosów, a praca jest uciążliwa, brakuje chętnych. Wg rządowych szacunków, w roku przyszłym co czwarty pracownik będzie zarabiał tyle, ile wynosi minimalne wynagrodzenie. Płaca minimalna rośnie znacznie szybciej, niż wynosi realny wzrost wynagrodzeń w gospodarce.
Poważny problem będą mieć te branże, gdzie podstawowym kosztem są koszty płac. Na przykład branża ochroniarska szacuje, że od 20 do 40 procent pracowników może stracić zatrudnienie, bowiem firm nie będzie stać na stawkę ponad 28 zł za godzinę. Nie będzie stać nie dlatego, że przedsiębiorcy są chciwi, ale dlatego, że klienci nie zapłacą więcej za usługi i ograniczą zakres kontraktów, a niektórzy w ogóle z umów zrezygnują.
Czy wróci zatrudnianie na czarno?
Obecna władza chwali się, że ograniczyła radykalnie praktykę „umów śmieciowych” i zatrudniania na czarno. Niestety, podnoszenie płacy minimalnej bez uwzględnienia trendów gospodarczych może spowodować, że takie naganne praktyki powrócą. Nie dlatego, że biznes nie chce uczciwie płacić, lecz dlatego, że narzucane przez państwo koszty – a regulacje płacowe to tylko jeden z nich – mogą zagrozić egzystencji wielu firm. Żyjemy jednak w realiach niekończącej się kampanii wyborczej (w tym roku wybory parlamentarne, potem samorządowe i europejskie, potem prezydenckie…) i politycy chętnie zabiegają o głosy na koszt przedsiębiorców.
Źródło: blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego na portalu Salon24.pl