Decentralizacja – rozwój czy polityka
Krzysztof Przybył: Świat nie kończy się na Warszawie i jej okolicach. Biznes zresztą dostrzegł to już jakiś czas temu: wystarczy porównać ceny mieszkań w stolicy i innych polskich metropoliach, a także średnie wynagrodzenie w wybranych wielkich miastach, by zobaczyć, jak sprawnie „prowincja” pokonuje dystans w stosunku do stolicy. Żeby faktycznie wyrównać poziom życia nie tylko w metropoliach, lecz i w całych regionach, trzeba zdecydować się na śmiały krok, rozważany zresztą przez rząd jeszcze przed pandemią – wskazuje Instytut Staszica. W miniony piątek think tank ogłosił analizę poświęconą decentralizacji jako elementowi polityki zrównoważonego rozwoju. Optymistyczną analizę, do której wszelako wrzucę szczyptę dziegciu.
Autorzy opracowania zwracają uwagę, że pandemia nie tylko nie może być powodem do zrezygnowania z ambitnego planu, ale wręcz przeciwnie – korzyści dla gospodarki i rozwoju regionalnego, wynikające z polityki przenoszenia siedzib urzędów i spółek Skarbu Państwa poza Warszawę, mogą wiązać się ściśle z wychodzeniem gospodarki z zadyszki. Dla regionalnych ośrodków to znaczące dodatkowe miejsca pracy i szansa na kontrakty dla lokalnych przedsiębiorców. Dla samych firm i instytucji oszczędności, które na przykład można by zainwestować w działania antykryzysowe. Wreszcie decentralizacja wedle autorów analizy wymusiłaby zwiększenie inwestycji w drogi i transport. Skoro wiele inwestycji drogowych i kolejowych od lat czeka na „lepszy moment” (który nie nadchodzi), to może przeniesienie centrali firmy poza Warszawę będzie stosownym impulsem.
Czy jednak Warszawa i jej samorząd może mieć powody do radości, jeśli taki śmiały plan zostanie wdrożony w życie? Eksperci Instytutu Staszica twierdzą, że owszem. Warszawa jest miastem na krawędzi komunikacyjnego paraliżu. Po drogach stolicy jeździ więcej aut, niż w większym i rozleglejszym Berlinie. Decentralizacja to szansa na zmniejszenie tego problemu. Wskazano także, że duży rynek pracy w Warszawie nie przekłada się wprost na odpowiednie wpływy podatkowe. Całkiem pokaźna grupa osób pracuje w Warszawie, wynajmuje tu mieszkanie, ale zameldowana jest w innych gminach – i to tam płaci podatki, chociaż korzysta z warszawskiej infrastruktury. Kampanie przekonujące, by płacić podatki w Warszawie, nie przynoszą skutków. Nasuwa się od razu spostrzeżenie: być może decentralizacja zmniejszy skalę tego problemu w Warszawie, ale za to przerzuci go na inne samorządy… Cóż, jednak w przypadku innych samorządów potencjalne korzyści z przeniesienia tam siedzib firm czy urzędów mogą jednak górować nad utratą wzrostu potencjalnych podatków.
Co do zasady z tezami autorów opracowania trudno się nie zgodzić. Rozsądna decentralizacja może być motorem rozwoju regionów i może pomóc w zasypywaniu podziałów na Polskę A i Polskę B. Tylko, że to, co w teorii prezentuje się pięknie i napawa optymizmem, w praktyce na pewno napotka na poważne trudności we wdrożeniu.
Administracyjne przeniesienie siedziby firmy poza Warszawę to jedno, a praktyka zarządzania z innego niż Warszawa miasta – to drugie. Polska Grupa Zbrojeniowa formalnie ma siedzibę w Radomiu, jednak to nie radomskie, a warszawskie biuro jest faktycznie sercem spółki. Trudno sobie wyobrazić, by to ministrowie jeździli do Radomia, a nie prezesi chodzili do ministrów rezydujących w Warszawie. Orlen w KRS jako siedzibę ma wpisany Płock – ale to warszawskie biuro przy ulicy Bielańskiej jest centrum zarządzania firmą. Oficjalna siedziba na pewno ma znaczenie jeśli chodzi np. o odprowadzanie podatków, ale nie przełoży się to z automatu na przeniesienie ośrodków zarządzania. Sukcesu decentralizacji nie można zatem mierzyć zmianą adresu w KRS. Paradoksalnie taka „papierowa” zmiana może tylko zwiększyć koszty, zamiast je ograniczyć, bo firma oprócz biur w innym mieście będzie utrzymywać także biura w Warszawie.
Decentralizacja jest oczywiście decyzją polityczną, chociaż powinna być podejmowana na podstawie obiektywnych przesłanek i wyliczeń. Znając polskie realia obawiam się jednak, że będzie polityków kusić jako źródło potencjalnych przedwyborczych obietnic i prezentów dla swoich wyborców. Urząd X, dajmy na to, może zostać przeniesiony z Warszawy do miasta Y nie dlatego, że specjaliści ocenili, iż będzie to rozwiązanie optymalne, ale dlatego, że ważny poseł czy senator z miasta Y skutecznie wylobbował to w gronie decydentów. Z kolei zasadne przeniesienie siedziby państwowej spółki A do miasta B będzie przez opozycję napiętnowane jako skandal, bo politycy tejże opozycji woleliby spółkę w innym regionie… Przykłady można mnożyć, a każdy, kto chociaż pobieżnie obserwuje polską scenę polityczną wie, że nie są to scenariusze nieprawdopodobne.
Każda strategiczna decyzja winna być poprzedzona debatą. Merytoryczną, nie polityczną i emocjonalną. Dobrze, że Instytut Staszica przypomniał sprawę decentralizacji. Teraz czas na rozmowę o tym, jak ją dobrze wykonać.
Źródło: Krzysztof Przyby, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego "Teraz Polska", Natemat.pl
REKLAMA