Dobroczynność – potrzeba serca czy rozumu?
Badanie ogólnopolskiego panelu badawczego Ariadna nie zostawia wątpliwości. Polacy uważają, że dobroczynność powinna być obowiązkiem najzamożniejszych. Czy pozostali są więc zwolnieni z pomocy bliźniemu?
Debata 16 października br. w Warszawskiej Galerii Defliny toczyła się wokół dobroczynności i filantropii. Podczas spotkania ujawniono wyniki ogólnopolskiego badania opinii publicznej zatytułowanego „Polacy o dobroczynności zamożnych”. Jego wyniki przedstawił dr Tomasz Baran, partner w panelu badawczym Ariadna. Punktem wyjściowym badania było określenie, kogo uważamy za osobę zamożną? Okazało się, że tylko 38 proc. osób zarabiających ponad 5000 zł netto uważa siebie za osoby zamożne. Mniej zarabiający zdecydowanie za takie osoby się nie uważają. Okazuje się, że większość badanych przekazuje pieniądze na działania charytatywne bezpośrednio lub poprzez fundację – 64 proc. Jednak jak zauważył jeden z prelegentów, dyrektor Konkursu „Teraz Polska” Michał Lipiński, Polacy realizują potrzebę dobroczynności głównie zimą – podczas imprez wyróżnionych statuetką "Teraz Polska", tj. Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy oraz Szlachetnej Paczki. Tymczasem zdecydowana większość osób indagowanych (66 proc.) uważa, że zamożni za mało lub wcale się nie angażują w działania charytatywne i wspieranie finansowe potrzebujących. Zdaniem większości respondentów, przekazywanie części pieniędzy na potrzeby osób potrzebujących powinno być obowiązkiem osób zamożnych.
Pogląd ten skomentował Maciej Radziwiłł, mecenas sztuki, przedsiębiorca, filantrop. Jego zdaniem moralność chrześcijańska jasno wskazuje, że należy się dzielić z bliźnimi – i dotyczy to w takim samym stopniu zamożnych jak i niezamożnych. Ponadto dobroczynność nie powinna być trzymana w tajemnicy. Jej kluczowym dopełnieniem powinna być skuteczność, czynienie rzeczywistej różnicy, nie zaś działania pozorne obliczone na skutek propagandowy lub poprawę stanu sumienia.
Jak przypomniał prowadzący debatę Jerzy Wysocki, autor książki „Głos cynika. Terapia liberalna”, Maciej Radziwiłł ma na koncie realne działania dobroczynne. Między innymi dzięki jego darowiźnie powstanie pierwszy w Polsce dom opieki dziennej dla chorych na nowotwory. Jego osobiste zaangażowanie doprowadziło także do uratowania i sprowadzenia bezcennych poloniców odnalezionych w Peru. – Nie zapominajmy także o Ordo Caritatis, porządku miłowania – mówił Maciej Radziwiłł – w pierwszym rzędzie mamy obowiązek zająć się najbliższymi, rodziną, następnie wspólnotą i dopiero wówczas anonimowymi potrzebującymi. Jednak pomoc zawsze powinna mobilizować obdarowanych do zmiany, nie zaś utrwalać stan, który powoduje potrzebę pomocy.
Podczas debaty, swoim doświadczeniem podzieliła się wybitna skrzypaczka Patrycja Piekutowska, uznana w 2015 roku przez Magazyn „Teraz Polska” za jednego z 25. Liderów Przyszłości. Patrycja Piekutowska od lat angażuje się w akcje charytatywne na rzecz chorych dzieci. Ostatnim jej projektem jest cykl koncertów „Wielcy Artyści Małym Pacjentom” z udziałem wielkich gwiazd opery, a wszystko na rzecz rewitalizacji części wspólnych Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie. Jej działanie to przykład mobilizacji biznesu do sponsorowania przedsięwzięć służących całemu społeczeństwu.
Dyskusja w Galerii Delfiny toczyła się również wokół polityki społecznej – czy państwo monopolizując dobroczynność opłacaną z podatków nie zabija w nas odruchów, których oczekuje moralność? - pytał retorycznie Jerzy Wysocki.
Prelegenci zgodzili się, że ślepa pomoc państwa rodzi spiralę roszczeniowości w społeczeństwie. Nie trzeba już nikomu pomagać – wystarczy płacić podatki i brać zapomogi, kiedy dają – mówili prelegenci. – Ta filozofia rządzenia zapewne szkodzi – wiem z doświadczenia, że człowiek bezwarunkowo obdarowany przyzwyczaja się i następnie uważa zaprzestanie wsparcia za krzywdę – mówił Maciej Radziwiłł. Za puentę spotkania mogły posłużyć słowa dr Tomasza Barana – Lepiej dawać wędkę niż rybę – podsumował.