Fałszywa wiara w moc kontroli
Krzysztof Przybył
Rada Ministrów w ostatni wtorek przyjęła projekt nowelizujący ustawę o Krajowej Administracji Skarbowej. Służby fiskalne mają otrzymać większe uprawnienia, aby skuteczniej walczyć z przestępcami podatkowymi. Niepokojące jest to, że rząd od pewnego momentu otwarcie hołduje teorii, że aby zmusić do płacenia podatków, wystarczy kij. Bo kto by tam przedsiębiorcom rzucał marchewkę. Ostrożnie! Takie podejście bardzo szybko może przynieść odwrotne rezultaty.
Z jednej strony mamy deklaracje, że skarbówka będzie przyjazna przedsiębiorcom, mamy też rzecznika tychże przedsiębiorców w osobie posła Adama Abramowicza. Mamy zapowiedź tzw. matrycy VAT-owskiej, która uprości regulację tego podatku i sprawi, że właścicielom firm na twarzy na stałe zagości szeroki uśmiech. Ale z drugiej strony mamy sukcesywnie wdrażane rozszerzenie uprawnień fiskusa i kolejne rozwiązania, których celem jest uszczelnienie systemu podatkowego, ale które zwiększają koszty działalności firm. Słowem, trwa usilna praca nad pogodzeniem ognia z wodą. Trochę wygląda to tak, jakby ogłaszać, że policja będzie bardziej przyjazna obywatelom, a jednocześnie ogromnie zwiększać uprawnienia funkcjonariuszy. Może w teorii da się to jakoś uzasadnić, ale w praktyce nigdy to nie wychodzi.
Odwołam się do prawa karnego. Są różne szkoły – jedni karniści uważają, że surowe wyroki nic nie dadzą, lepsza jest prewencja i dobra resocjalizacja, inni sądzą, że wysoka kara za poważne przestępstwa nie wyklucza innych działań. Ale ze świecą szukać karnisty, który głosi, że jedynym panaceum na przestępczość są surowe wyroki i ogromne uprawnienia policji oraz prokuratury. Że podejrzanego, dajmy na to, o oszustwo policja powinna trzymać na dołku przez tydzień bez zgody sądu, a jak się już przyzna, to powędruje na 10 lat do ciężkiego więzienia. Takiego poglądu nikt poważny nie podziela.