Krzysztof Przybył: Słuszne postulaty polskich artystów
Krzysztof Przybył: Za pracę należy się płaca – niby wszyscy się z tym zgadzamy, ale gdy przychodzi do kwestii takich, jak tantiemy dla polskich twórców, o taką jednomyślność trudno. A przecież tak samo, jak żaden przedsiębiorca nie chce, aby na jego marce zarabiał ktoś nieuprawniony, tak i aktorzy, lektorzy oraz muzycy nie patrzą obojętnie na zyski wypracowywane przez serwisy streamingowe dzięki ich pracy. W Sejmie trwają prace nad nowelizacją archaicznej ustawy o prawie autorskim, a polscy artyści chcą zapisów, które zapewnią im po prostu sprawiedliwość.
Przepisy sprzed dekad kontra rzeczywistość
Mamy w naszym prawodawstwie kuriozalną sytuację: ważne obszary regulowane są przez akty pochodzące sprzed kilku dekad, tworzone w skrajnie odmiennych od dzisiejszych realiach politycznych, społecznych i cywilizacyjnych. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości, w sposób dorozumiany dzieląca alkohol na bardziej i mniej szkodliwy (co samo w sobie jest absurdem), pochodzi z czasów generała Jaruzelskiego. Z tej samej ery pochodzi prawo o fundacjach – ustawa niezwykle krótka i niezwykle ogólna. Prawo autorskie obecny kształt zyskało w latach 90., w czasach przedinternetowych.
I właśnie dziś jak na dłoni widać, że owa ustawa o prawie autorskim przystaje do obecnej rzeczywistości mniej więcej tak, jak przepisy ruchu drogowego sprzed stu lat do tego, co dzisiaj dzieje się na drogach. Twórcy na podstawie tejże ustawy nie mogą domagać się wynagrodzenia z tytułu rozpowszechniania utworów z ich udziałem w Internecie i serwisach streamingowych, takich jak Netflix. Nie ma też regulacji dotyczących tantiem z audiobooków. Co ważne, taka sytuacja narusza unijną dyrektywę w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym.
Żeby było sprawiedliwie
Polska jest ostatnim(!) państwem członkowskim Unii Europejskiej, które jeszcze nie wdrożyło wspomnianej dyrektywy. Nie wspominając o braku szczegółowego przeglądu ustawy o prawie autorskim. Ustawa ta powinna nie tylko regulować bieżący stan rzeczy, ale zawierać furtki, które pozwolą na ochronę praw twórców w kontekście rozwoju nowych technologii. Bo co począć z rozwojem AI, która może naśladować głos i w ogóle sposób wysławiania się dowolnego wykonawcy?
Przedstawiciele ZASP, który zaangażował się w zmianę obecnego prawa, wskazują na to, że bardzo bogate koncerny zarabiają na niebogatych polskich wykonawcach. Cóż, mniejsze znaczenie ma, nieco populistyczne, przeciwstawianie bogatych firm biedniejszym obywatelom, a za to podstawowe – elementarna sprawiedliwość. Sytuacja, w której ktoś świadczy pracę, a ktoś inny korzysta z niej bezpłatnie, mimo braku zgody, jest niesprawiedliwa.
Jak budować zaufanie do państwa?
A chodzi o niemałe pieniądze. Organizacje twórców szacują, że każdego roku polscy wykonawcy tracą ponad 41 mln zł z powodu braku dostosowania polskiego prawa do europejskich standardów i do zmian technologicznych. Z drugiej strony przychody platform streamingowych i internetowych na polskim rynku oceniane są na ponad 7 mld zł rocznie. Zatem sprawiedliwa zapłata za czerpanie zysków z pracy naszych artystów z pewnością nie wstrząśnie posadami cyfrowego biznesu.
Przestarzałe przepisy powinny być bez zbędnej zwłoki zmienione z jeszcze jednego powodu. W czasach, w jakich dzisiaj przyszło nam żyć i działać, zaufanie obywateli do państwa jest sprawą absolutnie kluczową. Obywatele muszą mieć pewność, że państwo będzie strzegło ich praw i zapewni im należytą ochronę. Zapewni, a nie tylko będzie deklarować. Czy to chodzi o artystów, czy przedsiębiorców, czy o każdego podatnika – bez takiego zaufania, obecnie poważnie nadwerężonego z winy polityków, jako społeczeństwo nie będziemy w stanie efektywnie mierzyć się z zewnętrznymi zagrożeniami.
Źródło Salon24.pl blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego