Noworoczne nadzieje Krzysztofa Przybyła
Niepoprawni optymiści myśleli, że powołanie nowego rządu zamknie pewien etap – etap chaosu i niepewności – i otworzy nowy. Etap realizacji ważnych dla polskich przedsiębiorców postulatów. Niestety, do stabilności jest daleko. Tymczasem nasza gospodarka wyjątkowo potrzebuje spokoju, zwłaszcza w kontekście wiszącego nad Europą kryzysu.
Potrzebny bilans otwarcia
Wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu po październikowym wzroście znowu znalazł się na minusie. Produkcja przemysłowa spadła o 0,7 proc. Spadek objął dokładnie połowę z 34 branż uwzględnianych przez GUS. Najbardziej zmalała produkcja sprzętu elektronicznego, za to wzrosła produkcja sprzętu transportowego. Spadło również przetwórstwo.
To echo poważnych problemów, z jakimi boryka się niemiecka gospodarka. Parafrazując znane powiedzenie, kiedy niemiecka gospodarka kicha, gospodarkom innym europejskich krajów grozi grypa. Ale nie tylko problemy sąsiadów zza Odry wpływają na kondycję naszych producentów. Nowy rok to bowiem konieczność wypośrodkowania między społecznymi oczekiwaniami – i znacznie zwiększonymi w wyborczym roku wydatkami socjalnymi – a kondycją budżetu. Należy pochwalić nowy rząd, że nie kontynuował nagannej praktyki zmniejszania deficytu na papierze, ale otwarcie zakomunikował, iż wyniesie on ponad 180 mld zł. A jeśli dodamy do tego konieczność spełnienia znacznej części obietnic nowej ekipy, może okazać się, że w praktyce dziura budżetowa będzie większa.
Polska gospodarka potrzebuje zdecydowanie bilansu otwarcia. Rzetelnej oceny jej kondycji, dokonanej nie przez polityków, lecz specjalistów. I ta ocena powinna być podstawą podejmowania przez sejmową większość strategicznych, długofalowych decyzji, które dadzą impuls do rozwoju na najbliższe lata. Wspomniane decyzje muszą uwzględniać rozliczne problemy w otoczeniu, w którym funkcjonuje Polska – od sporów o kształt UE począwszy, a na niezmiennie groźnej sytuacji za naszą wschodnią granicą kończąc. Nie dodaję tutaj życzenia, by stało się to przedmiotem ponadpartyjnej zgody, bo w polskiej rzeczywistości jest to niestety cały czas niemożliwe. Istotą polskiej polityki jest bowiem zaciekła walka o cokolwiek, a nie szukanie obszarów, gdzie można dojść do porozumienia.
W oczekiwaniu na wyjście z chaosu
A polska gospodarka potrzebuje właśnie spokoju. Potrzebuje wyjścia państwa z chaosu, z instytucjonalnego i prawnego kryzysu. Ten chaos narasta na różnych szczeblach. W sferze prawa objawia się utratą zaufania do prawa stanowionego: kto bowiem zagwarantuje, że dana ustawa nie zostanie uznana za niekonstytucyjną przez urzędnika lub sędziego (skoro Trybunał Konstytucyjny nie pełni swojej konstytucyjnej roli). W sferze sądownictwa trwa dyskusja, czy wszystkie powołania sędziowskie z ostatnich pięciu lat uznać en bloc za niebyłe, czy może wprowadzić jakiś rodzaj weryfikacji. Obecnie idący do sądu przedsiębiorca musi się liczyć z tym, że orzeczenie może być podważane ze względu na wadliwą obsadę składu. W obszarze instytucji publicznych spór wokół mediów publicznych pokazuje, że dwuwładza może być realnym zagrożeniem. Spór między Radą Mediów Narodowych, Krajową Radą Radiofonii i Telewizji a rządem będą musiały rozstrzygnąć sądy… patrz wyżej. Tu pozwolę sobie na osobisty komentarz: z ogromnym bólem patrzę na to, co dzieje się wokół mediów publicznych, które od ponad trzydziestu lat są naszym sprawdzonym partnerem przy Konkursie „Teraz Polska”. Pomagają, w miarę swoich możliwości, ten ważny społecznie projekt promować, nagłaśniać, przekazywać jego ideę. Mam nadzieję, że sytuacja mediów publicznych jak najszybciej zostanie, zgodnie z prawem, unormowana.
Przedsiębiorców niepokoi także destrukcja relacji Polski z Komisją Europejską. I fakt, że nowy rząd nie widzi w Brukseli wroga, nie oznacza, że owe relacje zostaną naprawione z tygodnia na tydzień. Ich naprawa musi bowiem uwzględniać żywotne interesy Polski, także w kontekście pomysłów na faktyczną federalizację Unii Europejskiej. Gra się toczy bowiem nie tylko o środki z KPO, ale o to, w jakim stopniu podejmowane na szczeblu wspólnotowym decyzje będą miały wpływ na naszą gospodarkę, a w tym np. na polskie rolnictwo. Jeśli do tego dodamy ewentualne przystąpienie do UE Ukrainy i warunki tego przystąpienia, unaocznimy sobie skalę wyzwań. I znowu wypada westchnąć: gdybyż można było liczyć na ponadpartyjne porozumienie… Niestety, nie można.
Rok generalnych porządków
Nowy rok będzie więc dla rządzącej większości rokiem wielkiego porządkowania. To powinien być priorytet. Polska gospodarka ma na tyle mocne podstawy, że mimo napiętej sytuacji politycznej ostatnich ośmiu lat przetrwała kryzysy i wciąż stosunkowo dobrze się rozwija. Ale dobra passa nie będzie trwać bez końca. Bez spokoju i stabilności, bez pewności co do działania państwa i jego instytucji pozytywne ratingi mogą się skończyć, a wtedy inwestorzy zwrócą swoje zainteresowania ku może mniejszym, lecz bardziej przewidywalnym rynkom.
Życzę więc wszystkim stabilizacji i odbudowy zaufania – do siebie nawzajem i do państwa. Życzę wiary w pozytywne rozwiązanie palących problemów i w potencjał Polski i Polaków. Oby był to rok spełnionych nadziei!
Źródło Salon24.pl blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego