Polska-Ukraina: przyszedł czas na konkrety
Krzysztof Przybył: Wizyta prezydenta walczącej Ukrainy w Warszawie była nie tylko ważnym i pięknym gestem, tudzież potwierdzeniem tego, co dla milionów Polaków i Ukraińców od ponad roku jest oczywiste: że jesteśmy sojusznikami na dobre i na złe. Warto ją odnotować i skomentować również z tego powodu, że może stać się symbolicznym przejściem od etapu słów do etapu czynów – w zakresie kwestii innych, niż wsparcie militarne.
Podejście, zgodnie z którym „trudne sprawy zostawiamy na potem, teraz toczy się wojna” jest nie do obrony. Mitem jest przekonanie, że trudne sprawy same się rozwiążą – wręcz przeciwnie, będą się jeszcze bardziej komplikowały. Dlatego dobrze, że strona polska mocno zasygnalizowała skupienie się na konkretach.
Jednym z takich konkretów – i zarazem problemów – jest kwestia ukraińskiego zboża. Po pierwsze, zalega ono w naszych magazynach, blokując miejsce dla polskiego zboża. Po drugie, o czym doniosła czwartkowa „Rzeczpospolita”, nasz rząd słabo sobie radzi z kontrolowaniem tego, co wjeżdża do kraju i gdzie potem trafia. Wedle gazety ponad 3 mln ton ukraińskiego zboża, zamiast trafić zgodnie z deklaracją do Afryki, trafiło na polski rynek, i to bez wymaganych badań. A więc szkoda podwójna. Za zamieszanie ze zbożem stanowiskiem zapłacił minister rolnictwa, ale konkretnego scenariusza wyjścia z sytuacji nadal nie widać. Premier Morawiecki i prezydent Zełenski ponoć znaleźli jakieś rozwiązanie – oby szybko uchylono rąbka tajemnicy, jakie to rozwiązanie.
Problemu nie stworzyli sobie sami Polacy, dotyka on i innych państw regionu, a jest efektem decyzji na szczeblu unijnym. Decyzji słusznej, dyktowanej wsparciem dla Ukrainy zmagającej się z rosyjskim agresorem, jednak wiemy, co jest wybrukowane dobrymi chęciami… Ustalenie konkretów ze stroną ukraińską plus skuteczny, wspólny nacisk państw Europy Środkowo-Wschodniej na Komisję Europejską – oto klucz do wyjścia z trudnego położenia.
Drugi, ważny obszar, który jak najszybciej powinien z poziomu ogólnych deklaracji zejść na poziom konkretów, to kwestia udziału polskich firm w odbudowie Ukrainy. I znowuż: nie, nie jest prawdą, że nie wypada o tym mówić, póki u naszego wschodniego sąsiada trwa wojna. Żeby po jej zakończeniu, miejmy nadzieję, że jak najszybszym, przystąpić do odbudowy, trzeba wszystko zaplanować wcześniej. Podczas wizyty prezydenta Zełenskiego podpisano memorandum w tej sprawie, odbyło się również polsko-ukraińskie forum gospodarcze. Za memorandami, rozmowami, uściskami dłoni – powinny iść konkrety. Tym bardziej, że wielkie europejskie firmy i zachodnioeuropejskie rządy skupiają się właśnie nie na deklaracjach podpisywanych w blasku fleszy, ale na rozmowach.
Tak samo powinien czynić polski rząd, a dodatkowo otwierać drzwi do rozmów polskim firmom. I pisząc „polskie firmy” mam na myśli nie tylko spółki kontrolowane przez Skarb Państwa, które w ostatnich latach dla rządzących stały się niemal synonimem polskiego biznesu. Prawda, że są potężne, prawda, że ich stabilne fundamenty pomogły polskiej gospodarce w trudnych chwilach, jak np. w okresie pandemii COVID-19. Niemniej siła naszego rynku i naszej konkurencyjności wynika z faktu, że po 1989 roku udało się zbudować stabilny sektor prywatny. Nasze prywatne firmy mają wszelkie kompetencje, możliwości oraz pełne prawo włączenia się w zadanie wsparcia Ukrainy w jej odbudowie. Nasze państwo zaś – obowiązek, by im to ułatwić i je wspierać.
Źródło: Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”, Natemat.pl