Polski węgiel bez public relations
Krzysztof Przybył
Nie jest prawdą, że dzięki dobremu PR można osiągnąć każdy cel. Jest natomiast pewne, że bez dobrej komunikacji da się przegrać nawet najbardziej szlachetną sprawę. Patrząc na spór wokół przyszłości polskiej energetyki, a w szczególności energetyki węglowej, mam przekonanie, że jedna ze stron jest w ciągłej defensywie. Konkretnie ta racjonalna, stojąca na stanowisku, że w nowoczesnej energetyce jest miejsce i dla węgla, i dla technologii z zakresu energii odnawialnej. Dlaczego daje się sprowadzać do narożnika?
Tak, to truizm, ale prawda zwykle leży pośrodku. Nie jest prawdą, że 38-milionowe państwo zaopatrzymy w energię z kolektorów słonecznych oraz elektrowni wiatrowych i wodnych. Nie jest również prawdą, że węgiel to „czarna śmierć”, a jego wykorzystywanie w energetyce to tylko pogarszanie jakości powietrza. Wiele zależy od jego jakości i technologii, w jakich jest wykorzystywany.
Nie o tym jednak chcę dzisiaj napisać. W grudniu w Katowicach odbędzie się niezmiernie istotne wydarzenie: Konferencja Narodów Zjednoczonych w Sprawie Zmian Klimatu, czyli COP 24. Na tym forum mają szansę zapaść strategiczne decyzje dotyczące polityki klimatycznej, które w oczywisty sposób przełożą się na politykę energetyczną – świata, Europy, Polski. Śledząc krajowe media na trzy miesiące przed tym wydarzeniem widać przede wszystkim głos jednej strony. Tej, która całkowicie skreśla węgiel jako surowiec energetyczny. Bo Polska należy do niechlubnej czołówki europejskich krajów o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu. Bo skoro Niemcy zrezygnują z węgla, to czemu nie Polska? Bo górnicy nie będą groźbą protestów wymuszać stosowania tego złego węgla… Oj, lista argumentów antywęglowych jest długa. Swoje dodała ostatnio Najwyższa Izba Kontroli, w raporcie na temat smogu wskazując na konieczność przeanalizowania, czy aby energetyka węglowa w jakiejkolwiek formie ma przyszłość.