
Rozmowa z Ryszardem Boskiem, Promotorem Polski 2025 ze Śląska
Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska” po raz dziewiąty przyznała tytuły „Promotor Polski” ze Śląska.
W tym roku statuetki odebrali:
dr Magdalena Piekorz – reżyserka filmowa i teatralna, scenarzystka, laureatka Złotych Lwów, autorka filmów, spektakli i musicali, związana z wieloma ośrodkami kultury w regionie i w kraju;
prof. Edward Wylęgała – wybitny okulista, prorektor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, autorytet w dziedzinie chirurgii i diagnostyki okulistycznej, pionier we wdrażaniu innowacyjnych technologii w medycynie;
Ryszard Bosek – legenda polskiej siatkówki, mistrz świata i mistrz olimpijski, trener i komentator sportowy.
Wydarzenie odbyło się 24 kwietnia 2025 r. w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, z udziałem prezesa PTWP SA Wojciecha Kuśpika oraz prezesa Fundacji Krzysztofa Przybyła.
Rozmowę siatkarzem i trenerem Ryszardem Boskiem, laureatem tytułu „Promotor Polski” na Śląsku, przeprowadził dyrektor Konkursu „Teraz Polska” Michał Lipiński w kongresowym studio ISBNews.
Michał Lipiński: Jest zaczęła się Pana przygoda z siatkówką?
Ryszard Bosek: Siatkówką zaraził mnie nauczyciel w szkole średniej. Pochodzę z Radzymina, ale tam nie było siatkówki. Do szkoły średniej chodziłem w Wołominie, a tam z kolei była tylko siatkówka. Nauczyciel tak mnie zachęcił do niej, że po roku treningu już byłem w reprezentacji juniorów. Równolegle uprawiałem lekkoatletykę, byłem zawodnikiem warszawskiej Polonii, gdzie miałem okazję startować razem z Januszem Sidło, ale wybrałem siatkówkę, gdyż wolałem uprawiać dyscyplinę drużynową, chciałem być w grupie. Na szczęście okazało się, że mam talent, szybko przyszły rezultaty i trafiłem do kadry narodowej.
Był Pan członkiem legendarnej drużyny Wagnera. To był szczyt sportowych marzeń niejednego siatkarza.
Nie ukrywam, że z Jurkiem Wagnerem byliśmy kolegami z boiska, a nawet przyjaciółmi. Bardzo chciałem, żeby został trenerem, bo reprezentacja nie miała dobrych wyników. Jurek właściwie bez żadnego doświadczenia objął kadrę i od razu zaczęliśmy wygrywać. Nabraliśmy pewności, przeciwnicy poczuli respekt, bo staliśmy się zespołem, który trudno było ograć. Jurek Wagner zmienił całą polską siatkówkę, mentalność, cykl trenowania. W 1974 roku zdobyliśmy mistrzostwo świata, dwa lata później byliśmy najlepsi na Igrzyskach Olimpijskich. Osiągnęliśmy szczyt kariery i ten sukces został w głowie na dalsze lata.
Do dziś kibice wspominają te chwile, choć minęło 50 lat. Doceniamy geniusz trenera, ale też ciężką pracę wszystkich zawodników.
Jurek od raz uprzedził nas, że będziemy ciężko pracować, ale też powiedział: „ja bez was niczego nie osiągnę, ale wy też beze mnie nic nie zrobicie, dlatego jesteśmy grupą na dobre i na złe”. Dziennikarze nadali mu przydomek „kat”, ale my - zawodnicy zgodziliśmy się na ciężką pracę. Tym bardziej, że szybko przyszły jej wyniki.
Jakie inne sukcesy sportowe uważa Pan za ważne?
Ważny był dla mnie Puchar Europy wygrany z drużyną klubową, ale najważniejsze były złote medale Mistrzostw Świata z Meksyku i Igrzysk Olimpijskich z Montrealu. Wtedy zawodnik w zasadzie czuje się spełniony.
Siatkówka to nieliczna dyscyplina, w której nieprzerwanie odnosimy sukcesy. Dlaczego tak się dzieje?
To wynika z popularności dyscypliny, ale także z systemu szkolenia młodzieży, jaki polska siatkówka wdrożyła ponad 20 lat temu. Chodzi o system szkół mistrzostwa sportowego - w każdym województwie są dwie, trzy takie szkoły, a dla najlepszych jest główna szkoła w Spale. Reprezentacje innych dyscyplin mają kłopoty z naborem młodzieży, a u nas w ogóle nie prowadzi się takiego naboru, bo młodzież trafia do kadry prosto ze szkół sportowych.
Popularność siatkówki w Polsce jest wyjątkowa. Kiedy w Częstochowie otworzyliśmy nabór do klubu, to po godzinie już mieliśmy 200 chętnych. Warto też zwrócić uwagę na infrastrukturę, bo mamy chyba najpiękniejsze hale w Europie, które mogą pomieścić nawet piętnaście tysięcy ludzi, którzy przychodzą na mecze z całymi rodzinami, również z najmłodszymi dziećmi.
Oprawa meczów jest warta podkreślenia, o czym świadczy fakt, że bilety na mecze reprezentacji, ale także na rozgrywki klubowe rozchodzą się jak świeże bułki.
To potwierdza wysoką popularność siatkówki. Wypracowany system pozwala spokojnie patrzeć w przyszłość.
Czy ten system można zaadoptować do innych dyscyplin?
System tworzą ludzie. Muszą być prawdziwi pasjonaci, którzy wierzą w sukces. Zmiany muszą wprowadzać działacze i federacje, które są w tym procesie najważniejsze.
Na zakończenie chciałbym zapytać, czym jest dla Pana tytuł Promotora Polski?
Nie ukrywam, że zostać wybranym przedstawicielem promocji Polski to wielka nobilitacja. To coś większego niż medal sportowy.