Skutki pochopnych decyzji
Krzysztof Przybył: Początek tego roku wyjątkowo ułatwia dotrzymanie noworocznych postanowień tym, którzy chcą być mniej rozrzutni. Mimo apeli przedsiębiorców, by nie nakładać nowych obciążeń w trakcie kryzysu, wszedł w życie podatek cukrowy. Z kolei fakt, że liczne branże ledwo dyszą wskutek lockdownu nie wstrzymuje państwowych instytucji przed nakładaniem na nie kolejnych obciążeń.
Zgodnie z najnowszym trendem, podatek cukrowy nie jest podatkiem, a „opłatą”. Podobnie, jak konduktor w pociągu nie wymierza gapowiczowi kary, a jedynie nakłada opłatę za przejazd bez ważnego biletu. Semantyczne niuanse powodują być może, że decydenci czują się lepiej, ale dla stanu portfela nie mają najmniejszego znaczenia.
Pisałem już w ubiegłym roku o kontrowersjach wokół cukrowego podatku. O ile z argumentami o takiej metodzie ograniczania spożycia cukru można się zgadzać albo nie zgadzać, to trudno kwestionować fakt, że czas pandemii, która podcięła byt wielu polskich firm, to najgorszy moment na wprowadzanie nowych podatków i opłat. Za aberrację można uznać sytuację, w której jedną ręką rząd daje pieniądze z Tarczy Antykryzysowej (za co mu chwała), a drugą te pieniądze zabiera. Co gorsza, przekonuje, że zabranie tych pieniędzy służy zdrowiu Polaków. Otóż może i posłuży, ale tylko niektórym, a już na pewno przyniesie korzyści prawnikom i doradcom podatkowym, którzy będą szukali sposobów na obejście nowych regulacji.
Decydenci mają prawo nakładać obciążenia fiskalne. Nie każdy podatek z definicji musi być traktowany jako skandal i nadużycie. Niemniej przy nakładaniu tych podatków, opłat, danin solidarnościowych itp. powinno się brać pod uwagę nie tylko potencjalne wpływy do budżetu, lecz również sytuację firm i konsumentów. Więc czemu się tego nie robi?
Bardzo podobnie jest w przypadku polityki Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Urząd ten – mówię to bez ironii – ma ogromne zasługi w wykorzenianiu praktyk godzących w mniejsze firmy i w konsumentów. Na pierwszym miejscu powinien stawiać dobrze pojętą sprawiedliwość i równość. Dysponuje potężnymi narzędziami i coraz częściej nie waha się sięgać po najsurowsze środki, czego dowodem jest astronomiczna kara, nałożona na jedną z wielkich sieci dyskontów spożywczych. Niemniej i tu potrzebna jest rozwaga – szczególnie w czasie pandemii. Kryzys nie może zwalniać od odpowiedzialności za łamanie prawa, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że ta sama kara w czasach, gdy dana branża prosperuje znakomicie ma inny ciężar niż w okresie, kiedy liczy straty. A UOKiK nakłada kary bazując na zyskach za rok poprzedni. Zatem na przykład te firmy, które 2019 rok mogły zaliczyć do udanych, a obecny rok do katastrofalnych, miały naliczane kary wedle zysków za rok sprzed pandemii. Doświadczył tego m.in. polski lider branży fitness, Benefit Systems.
Rynkowi potentaci, politycy i – jak się przekonaliśmy w ostatnich dniach – luminarze kultury czy celebryci nie budzą społecznego współczucia. Co nie znaczy, że powinni być traktowani inaczej, niż inni. Także w takim znaczeniu, że podejmując decyzje, które ich dotykają, trzeba odłożyć na bok emocje i polityczne poglądy. Skutki jednej, pochopnej decyzji, podejmowanej w imię „walki o zdrowie Polaków”, „przywracania sprawiedliwości” bądź „pokazania wielkim, gdzie ich miejsce” mogą bowiem przekroczyć wyobrażenie urzędników i polityków. A co gorsza, mogą okazać się nie do odwrócenia.
Źródło Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego, Natemat.pl
REKLAMA