Święto, które się nam należy
Krzysztof Przybył
Bieżący rok obfituje w ważne dla Polaków rocznice historyczne. Politycy szykują się, by je odpowiednio wykorzystać – wiadomo, podwójne wybory! A mi jest po prostu przykro. Przykro, że w zasadzie w ogóle nie mówi się o rocznicy, która dla współczesnej i przyszłej Polski ma ogromne znaczenie. Czyżby tylko instytucje pozarządowe i ruchy obywatelskie miały ją odpowiednio uczcić?
Prezydent planuje, by na obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej ściągnąć Donalda Trumpa. Trzydziestolecie częściowo wolnych wyborów, które położyły kres realnemu socjalizmowi, ma zamiar zdyskontować opozycja. Na pewno uroczyście będzie obchodzone 75-lecie Powstania Warszawskiego.
A co z 1 maja?
Nie chodzi mi, Boże broń, o Święto Pracy, tylko o arcyważną rocznicę, która przypada tego dnia. Minie wówczas piętnaście lat od uzyskania przez Rzeczpospolitą Polską praw członkowskich w Unii Europejskiej. Będąc zawsze, także w czasach PRL, członkiem europejskiej rodziny, w 2004 roku staliśmy się nim formalnie. To jedna z najważniejszych dat w całej historii Polski, nie tylko powojennej.
I jak wyglądać będą obchody tego wydarzenia?
Nie mam niestety zielonego pojęcia. Nie wiem w ogóle, czy państwo polskie planuje tę rocznicę uczcić w szczególny sposób. Dziwi mnie to niezmiernie, trudno bowiem o lepszą okazję, by budować poczucie dumy w notorycznie niedowartościowanym społeczeństwie i pokazać, że ten kolosalny sukces, jakim było wejście do struktur unijnych już kilkanaście lat po upadku komunizmu, jest sukcesem całego narodu. Nie tylko polityków, ale przedsiębiorców, dziennikarzy, ludzi kultury, ambasadorów marki Polska na świecie, wreszcie milionów Polaków, którzy gorąco wsparli ideę dołączenia do wspólnoty demokratycznych krajów. Pamiętam dobrze dwudniowe referendum z czerwca 2003 roku. To było jedno z ostatnich politycznych wydarzeń, które połączyło najważniejsze siły od lewa do prawa. Pamiętam oddającego głos prezydenta Kwaśniewskiego i głosującego na Żoliborzu świętej pamięci prezydenta (ówczesnego prezydenta Warszawy) Lecha Kaczyńskiego. Mimo ostrych sporów w tak wielkiej sprawie polityczne partykularyzmy poszły chwilowo w odstawkę.