To nie przedsiębiorcy windują ceny!
Krzysztof Przybył: Jeszcze nie zaczęliśmy się oswajać z miłą świadomością, że cena litra benzyny spadła do poziomu 6 zł, a już ceny poszybowały w górę. I dzieje się tak, mimo że cena baryłki ropy nie rośnie w takim samym tempie. Oczywiście zaraz usłyszymy, że winne są paliwowe koncerny, banki i giełdowi spekulanci. Warto się jednak przyjrzeć rzeczywistym powodom tego stanu rzeczy: nie po to, by rozgrzeszać Orlen, Shell czy BP, ale by zrozumieć, jaki jest mechanizm powstawania mitów na temat chciwych przedsiębiorców, manipulujących cenami produktów pierwszej potrzeby.
Zacznijmy od tego, że cena gotowego paliwa od pewnego czasu ma coraz mniej wspólnego z ceną baryłki ropy. Rosną bowiem koszty transportu surowca, rosną ceny gazu i prądu, bez których paliwa się nie wyprodukuje, rośnie (z powodu wojny) popyt na olej napędowy. Ten, kto dziwi się, że cena baryłki ropy spada, zaś cena benzyny na stacjach nie, myśli kategoriami sprzed kilkunastu lat.
Cóż się zatem stało takiego, że po względnym okresie stabilizacji cen na niższym poziomie, paliwo zdrożało? Tak samo, jak w przypadku wahań cen różnych produktów – u podłoża nie ma jednej przyczyny. Państwa OPEC nie chcą zwiększyć wydobycia, mimo nacisku Amerykanów, oskarżających Arabię Saudyjską o sprzyjanie Rosji. Powód takiej postawy Saudów nie ma związku z Rosją: otóż w perspektywie uznania ropy za paliwo schodzące, w perspektywie przestawiania się świata na zieloną energię, Saudowie nie mają powodów, by dobrowolnie pozbawiać się zysków. Za kilka dekad te zyski mogą być tylko wspomnieniem – nie bez przyczyny Saudi Aramco ogłosiło, że chce byś światowym liderem w produkcji zielonego wodoru.
Powód numer dwa: chcemy, by było nam cieplej – zrozumiałe. A gazu i węgla brakuje. Ratunkiem są instalacje produkujące ciepło i prąd, napędzane olejem napędowym oraz opałowym. Im więcej ropy idzie na paliwo do tychże instalacji, tym większy jest popyt na ropę, a im większy popyt, tym wyższe ceny. Żelazne prawo rynku.
Może jednak warto stawiać i takie pytanie: czy nasz rynek podlega jakimś innym regulacjom niż rynek np. w Austrii czy we Włoszech? Tam tygodniowa zmiana na litrze PB95 wyniosła 2 centy w górę. Czyli ok. 10 groszy.
Ceny paliw podlegają dużym wahaniom. Podobnie ceny żywności, metali, materiałów budowlanych. W pierwszym odruchu opinia publiczna – a jeszcze chętniej politycy – szukają kogoś, kogo można wskazać palcem jako winnego. Najlepiej oczywiście biznes. Tak, jakby o wzrostach bądź spadkach cen decydowała wola przedsiębiorcy, a nie skomplikowany system rynkowych zależności. Gdyby współczesna gospodarka była tak prostym mechanizmem, jak wyobrażają sobie zwolennicy spiskowych teorii, życie byłoby z pewnością łatwiejsze, a prowadzenie biznesu – o wiele prostsze. Ale nie jest, a ciąg wydarzeń od 2020 roku – najpierw pandemia, a potem wojna na Ukrainie – pokazał, jak złudne okazały się nasze wyobrażenia o wiekuistej stabilizacji. Starajmy się zatem zrozumieć złożoność zachodzących procesów, a nie rezygnować z tego poznania na rzecz wygodnych, acz nieprawdziwych teorii.
Źródło: Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”, Natemat.pl