Krzysztof Przybył: Potrzebny dialog. Nie tylko z Kijowem i Brukselą
Ogólnopolskie protesty rolników, jeżeli wierzyć przedstawicielom rolniczych organizacji, w najbliższych tygodniach będą się nasilać. A swoje protesty – także z wykorzystaniem blokady dróg – zapowiadają także transportowcy. Mają one wspólny mianownik i również wspólny jest klucz do ich rozwiązania. A leży on nie w Warszawie i nie w Brukseli.
Teraz rolnicy, za chwilę przewoźnicy
Rolnicy sprzeciwiają się polityce forsowanej przez Unię Europejską – Zielony Ład, wprowadzany w szybkim tempie, mocno uderzy w europejskie rolnictwo. O ile trudno kwestionować słuszność działań ratujących planetę, to należy się zastanowić, czy tempo zmian jest do udźwignięcia dla unijnego rolnictwa. Podobnie zresztą, jak w przypadku nisko- i zeroemisyjnej energetyki. Drugim powodem protestu jest groźba zalania europejskiego rynku przez znacznie tańsze produkty eksportowane przez firmy ukraińskie.
Te dwa elementy – polityka Unii i ukraińska konkurencja – obecne są także w postulatach przewoźników. Sprzeciwiają się oni dopuszczeniu do przewozów firm zza wschodniej granicy, które stosują znacznie niższe stawki. Domagają się, aby w Polsce wprowadzić przynajmniej model, który funkcjonuje na Węgrzech. Tam oficjalnie ustanowiono minimalne, waloryzowane stawki, poniżej których przewóz byłby nielegalny. Stawki te uwzględniają średnie koszty paliwa, podatków, opłat drogowych i ubezpieczenia społecznego.
Twórzmy szeroką koalicję
Opozycja twierdzi, że bez oglądania się na Brukselę Polska może po prostu spełnić rolnicze żądania i wprowadzić jednostronne embargo. Rząd wskazuje, że byłoby to jedynie źródłem poważnych problemów i obiecuje, że będzie starał się do swoich argumentów przekonać Komisję Europejską. I opozycja, i rząd wykazują się niestety myśleniem życzeniowym, zważywszy nieustępliwość Komisji w kwestii wolnego handlu z Ukrainą. Rząd ma rację w tym, że nie łamiące unijne regulacje zakazy, lecz dialog jest podstawą do rozładowania napięć. Z tym, że ten dialog należy zacząć nie na szczeblu Komisji Europejskiej, a na szczeblu regionalnym.
Problemy rolników i przewoźników są wszak wspólnymi problemami dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, od Polski po Rumunię. Tylko wspólny front nacisku na Komisję Europejską, stworzony przez te państwa, ma szansę powodzenia. Nie powinniśmy ulegać pokusie gry jedynie o własne interesy, tak jak – szanując interesy naszych przedsiębiorców – nie możemy zapominać, że sytuacja Ukrainy jest wyjątkowa.
Jak nie roztrwonić społecznego zaufania
Przez ostatnie lata Polska odnosiła druzgocące klęski przy próbach budowania koalicji do rozmów z Unią. Teraz, gdy nie jesteśmy już w stanie „zimnej wojny” z Brukselą, szansa na doraźne porozumienia jest znacznie większa. I dlatego, oprócz rozmów z rządem Ukrainy i z KE, powinniśmy rozmawiać z regionalnymi partnerami. Nec Hercules contra plures – rację mieli starożytni!
Na koniec drobna, ale ważna uwaga. Z badań wynika, że ogromna większość Polaków popiera postulatu polskich rolników. Jednak ten kredyt zaufania można łatwo roztrwonić nieodpowiedzialnymi hasłami czy przemocą. Nie pomoże to rolnikom, nie pomoże politykom w rozmowach za granicą, ale na pewno ucieszy – wiadomo kogo.
Źródło Salon24.pl blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego