Zamiast straszenia Unią, więcej skutecznego działania!
Krzysztof Przybył: Projekt zmian unijnych traktatów, który m.in. zastąpi weto zasadą większości czterech piątych głosów i włączy większą liczbę obszarów w kompetencje wspólnotowe, wywołał w Polsce konsternację. Rządzący obóz ogłosił, że nigdy na takie zmiany się nie zgodzi, z kolei opozycja w ogniu kampanii wyborczej unika dyskusji na ten temat. I pewnie ma rację, bowiem jest to kwestia wymagająca spokojnej dyskusji, a nie straszenia Polaków. Tym bardziej, że przeciwny zwiększaniu wspólnotowych kompetencji rząd nie reaguje na próby zwiększania uprawnień Komisji Europejskiej, dokonywane bez zmiany traktatów.
Pozatraktatowe stanowienie prawa
W listopadzie w Panamie odbędzie się szczyt COP-10, czyli spotkanie organizowane przez Światową Organizację Zdrowia. Uczestnicy szczytu mają debatować nad tak ważnymi kwestiami, jak dostępność szczepionek, przeciwdziałanie epidemiom czy walka z paleniem. Włoski dziennik „La Verita” napisał, że w związku z tą ostatnią kwestią unijna Dyrekcja Generalna ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności szykuje obejście niewzruszalnej dotąd zasady, a mianowicie jednomyślności państw członkowskich w przygotowaniu stanowiska negocjacyjnego. Unijni delegaci dążą do tego, by mieć otwarty mandat negocjacyjny. Formalnie tylko w celu ustalania szczegółów technicznych, ale ów zakres będą sami dowolnie interpretować. Ustalenia, które zostaną podjęte podczas szczytu WHO, mają stać się unijnym prawem – stawka jest więc bardzo duża.
Sprawa ta z pozoru nie powinna budzić kontrowersji. Skuteczna walka z paleniem, a tym samym z chorobami serca i z nowotworami, jest bezwzględnie potrzebna. Skargi tytoniowych koncernów, że ich postulaty nie są wysłuchiwane, nie stanowią tu żadnego argumentu. Jednak nawet najszlachetniejszy cel nie usprawiedliwia zastosowania groźnego precedensu, który może zostać w przyszłości użyty w celach bynajmniej nieszlachetnych. Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej wyraźnie stwierdza, że stanowienie prawa UE należy wyłącznie do kompetencji Rady i Parlamentu Europejskiego. Żaden urzędnik żadnej unijnej agendy nie może zatem ustalać regulacji, które staną się następnie powszechnie obowiązującym prawem. Przypomina się tu niesławna praktyka z polskiego podwórka, czyli próby zmian ustaw w drodze rozporządzeń, z czym mieliśmy do czynienia np. w czasie pandemii.
Czy potrafimy być skuteczni?
I tu od razu nasuwa się pytanie: czemu alarmują w tej sprawie zagraniczne media i gdzie jest polski rząd? To nasza dyplomacja powinna zawczasu dostrzec zagrożenie. Tymczasem nic takiego się nie stało. Można odnieść wrażenie, że sprawa jest dla naszych decydentów sporym zaskoczeniem.
Straszenie francusko-niemieckim kondominium i odsądzanie Komisji Europejskiej od czci i wiary nie wymaga dyplomatycznych talentów. Ale załatwianie polskich interesów w Brukseli już tak. Tymczasem nasi reprezentanci nie zareagowali na precedens, który może w przyszłości być furtką do wprowadzania innych niekorzystnych rozwiązań m.in. dla polskich firm.
Propozycje zapisów ściślejszej europejskiej integracji, które znalazły się na unijnej agendzie, mogą być interpretowane jako niezbyt korzystne dla Polski – i innych państw naszego regionu. Trzeba jednak o proponowanych rozwiązaniach rozmawiać, szukać sojuszników, składać kontrpropozycje. Tylko czy w tym momencie jesteśmy w stanie to robić? Przykładowa kwestia związana ze szczytem WHO nasuwa bardzo poważne wątpliwości.
Źródło: blog Krzysztofa Przybyła, prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego na portalu Salon24.pl