Mniej efektownie, bardziej efektywnie
Krzysztof Przybył
Setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości to doskonały moment do solidnej kampanii marketingowej Marki Polska. Plany są iście mocarstwowe, grono przeróżnych komitetów i urzędników pracujących nad jubileuszem – imponujące, ale z tego, co widzę, większość wysiłków jest skierowana na działania adresowane do przekonanych. Czyli do Polaków. Po wydarzeniach mijającego kwartału powinna przyjść refleksja, że trzeba zintensyfikować mądre, przemyślane działania zewnętrzne.
Błagam, nie ulegajmy pokusie, by w stulecie odbudowy niepodległej Polski bombardować świat zestawem obowiązkowym dotyczącym ojczystej historii: od Chrobrego, przez Kopernika, Sobieskiego, Kościuszkę i Pułaskiego, aż po Jana Pawła II. Tak, lubimy się chwalić tym, ile świat nam zawdzięcza. Pobrzmiewają w tym trochę niesłuszne polskie kompleksy: „widzicie, my też mamy noblistów, a nasi królowie liczyli się w Europie”. Nie tędy droga! Zastanówmy się najpierw, co zdarzyło się w 1918 roku. Otóż poprzednie państwo polskie przestało istnieć sto dwadzieścia trzy lata wcześniej. Swój żywot kończyło jako organizm z fatalnym ustrojem, jako „chory człowiek Europy”, czego spóźnione reformy nie mogły zmienić. Polska, która powstała po I wojnie światowej, była państwem całkowicie innym. Własnymi siłami obroniła niepodległość przed bolszewikami, dała prawa wyborcze kobietom, przeprowadziła reformę rolną. Wciśnięta między dwa wrogie mocarstwa, zdołała przez dwie dekady zachować niepodległość i zbudować liczącą się w regionie pozycję.
I na to właśnie w przekazie dla zagranicy powinniśmy położyć nacisk. Pokażmy, że potrafimy być nowocześni, pamiętając o własnej historii. Podkreślajmy, że dla zrozumienia współczesnej Polski i postaw współczesnych Polaków niezbędne jest poznanie ich przeszłości. Nie przez galerię dat, faktów i postaci, a raczej przez przybliżenie realiów, w których przyszło nam funkcjonować. Najlepiej widać to na przykładzie przekłamań dotyczących czasów niemieckiej okupacji. Jasne, możemy wbijać w zagraniczne głowy informacje o generale Andersie, Maczku, Skalskim, możemy – a nawet powinniśmy – informować o Powstaniu Warszawskim. Ale jeżeli pojawiają się zarzuty, że Polacy zbyt mało robili dla ratowania żydowskich współobywateli, to ich absurd możemy wyjaśnić jedynie poprzez pokazywanie realiów tamtych czasów. Uświadamiając, że okupacja w Polsce nie była tym samym, czym okupacja w Danii, gdzie w 1943 roku odbyły się wybory parlamentarne, w których zwyciężyła legalna partia socjaldemokratyczna.
Słowem, przy budowie Marki Polska lepiej sięgać po narzędzia bliższe Deutsche Welle niż Russia Today. Ta ostatnia skoncentrowała się na wizerunku władzy oraz pokazywaniu wspaniałości i potęgi Rosji. Niemiecki kanał, adresowany do cudzoziemców, działa w sposób o wiele bardziej wysublimowany. Nie emituje programu o tym, jak nowoczesna i wspaniała jest niemiecka medycyna, ale pokazuje reportaż o medycznej pomocy w Afryce, oczywiście udzielanej przez niemieckich lekarzy, lecz na pierwszym planie są nie Niemcy, a wartościowy projekt. Zachęcam do kopiowania tych wzorów.
Spektakularne gesty są proste, ale ich skuteczność jest nietrwała.