Musimy mądrze otworzyć się na przybyszów
Krzysztof Przybył
Gospodarka pędzi, Polacy (jak pokazują badania) coraz bardziej zadowoleni są ze swojej sytuacji materialnej. Po raz pierwszy od lat w naszym narodzie malkontentów, odsetek osób patrzących w przyszłość z optymizmem jest większy, niż odsetek pesymistów. A w dodatku bezrobocie spadło do najniższego w dziejach wolnorynkowej Polski poziomu. No właśnie – i z tym jest problem. Niby powód do radości, a tak naprawdę zwiastun czarnych chmur, które mogą zagrozić naszej ekonomii.
Komisja Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy ogłosiły doroczny raport o stanie zatrudnienia i sytuacji społecznej w państwach Unii Europejskiej. Z dokumentu wyłania się obraz, który winien niepokoić. Europa jest na drodze do zwiększenia zatrudnienia i zwiększenia wzrostu gospodarczego, a zarazem wiele wskazuje na to, że kolejne pokolenia będą miały spory problem z utrzymaniem dobrej kondycji gospodarki. Wszystko przez demografię. Polska, niestety, została wskazana jako skrajny przykład tej sytuacji.
Bezrobocie w Polsce jest dzisiaj wyraźnie poniżej unijnej średniej (6,2% vs. 8,5%). W ciągu dekady liczba osób zagrożonych ubóstwem bądź wykluczeniem społecznym spadła z 45,3% do 23,4% - a dane te nie obejmują jeszcze skutków programu „Rodzina 500 plus”.
Tyle dobrego. A z jakich powodów powinniśmy się martwić? Nasze społeczeństwo się starzeje, a demografia dopiero niedawno i lekko drgnęła, między innymi wskutek wspomnianego programu. Niestety, mszczą się lata, kiedy to model wielodzietnej rodziny był niemodny, niepostępowy, wsteczny i ciemnogrodzki. A ci, którzy chcieli mieć więcej niż dwójkę dzieci, ze względów materialnych musieli z tego rezygnować. Żeby nadrobić stracone lata, potrzebne są całe dziesięciolecia. Do 2050 roku w naszym kraju populacja w wieku produkcyjnym zmniejszy się aż o jedną czwartą. To wręcz tragedia.
Żeby zmniejszyć możliwe skutki niżu demograficznego, potrzebne jest to, co jeszcze dwie dekady temu niektórzy politycy wzgardliwie określali jako „wspieranie rozrodczości”. Nie tylko poprzez rozmaite świadczenia pieniężne, bo o te, paradoksalnie, najłatwiej – ale także zapewniając łatwy dostęp do opieki przedszkolnej, edukacji, życiowego startu. Polacy muszą mieć świadomość, że państwu zależy na ich dzieciach, że chce w nie inwestować nasze wspólne pieniądze.