Równi i równiejsi na rynku pożyczek
Krzysztof Przybył
Równość wobec prawa, jeden z fundamentów demokracji, ma odniesienie nie tylko do osób fizycznych. Niestety, ustawodawca czasami zapomina, że dotyczy ona także osób prawnych. Kolejny już projekt, który ma uregulować rynek pożyczek, jest tego dowodem.
Zabierałem głos na temat pułapek, które czyhają na państwo, biznes i obywateli przy okazji tzw. walki z lichwą. Tym bardziej, że instrumentów do walki z firmami, które łupią ludzi i wpuszczają ich w finansową pułapkę, nie brakuje. W ostatnich latach przybyło ich całkiem sporo. Rzecz w tym, by z nich korzystać. Dlaczego urzędnicy wolą mnożyć przepisy, niż wykorzystywać te istniejące? To pytanie ponadczasowe i nie odnoszące się li tylko do sfery finansów.
Ale nie o regulacji rynku pożyczek pozabankowych chcę napisać, tylko o wspomnianym aspekcie równości. Otóż przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt powiększy nierówność w traktowaniu firm pożyczkowych i banków. Przede wszystkim, jeżeli chodzi o nakładane obowiązki.
Firmy pożyczkowe udzielają pożyczek przede wszystkim osobom, które nie mogą liczyć na taką usługę ze strony banku – z bardzo różnych względów. Jest oczywiste, że z jednej strony taka pożyczka musi być lepiej zabezpieczona, a z drugiej nie każdy może zostać (i nie na każdych warunkach) pożyczkobiorcą. I trzecia oczywistość: ryzyko pożyczkodawcy jest większe, co wpływa na koszty pożyczki. Tymczasem, na co zwrócili uwagę analitycy oceniający projekt, firmy pożyczkowe zostały obciążone w ostatnich latach nowymi limitami kosztów pozaodsetkowych, podczas gdy dla banków obowiązek stosowania tzw. rekomendacji T (dotyczącej dobrych praktyk w zakresie zarządzania ryzykiem detalicznych ekspozycji kredytowych) został rozluźniony. Cel jest jasny: doprowadzenie do tego, by banki przejęły ile się da z rynku zagospodarowanego przez firmy pożyczkowe.